8 października 2012

Mistrzostwa Świata Agility 2012, Liberec, Czechy

W dniach 4-7 października 2012 roku miałyśmy przyjemność reprezentować Polskę na Mistrzostwach Świata Agility zarówno indywidualnie, jak i drużynowo. Była to impreza przepełniona pozytywnymi emocjami, zakręconymi ludźmi, muzyką, tańcami. Na kilka dni stałam się członkiem wielkiej agilitowej wspólnoty, która świętowała sam fakt istnienia tego sportu i bycia tam razem z ludźmi dzielącymi pasję.

Oczywiście, zawodnicy nie mieli już tak różowo ;) Presja była ogromna i musiałam wykonać kawał mentalnej roboty, by w ogóle być w stanie pobiec na hali pełnej ludzi, dreptając na tym samym trawniku, co światowa czołówka. Na szczęście była tam ze mną i najwspanialsza trenerka i nie tylko, Olga ;), niezawodny teamleader Justyna i wielu innych, służących dobrym słowem i uśmiechem. Oprócz tego poznałam mnóstwo ludzi, zagadałam do tych, z którymi zawsze chciałam porozmawiać i zostałam zaczepiona przez tych, którzy chcieli poznać moje psy :)

Czwartek rozpoczęliśmy namiastką treningu, czyli kilkoma minutami, które służyły bardziej zapoznaniu psów z podłożem i przeszkodami, niż trenowaniem czegokolwiek. Następnie ceremonia - nudnawa, ale sam fakt bycia tam, na wielkiej płycie, był naprawdę miły. Potem kilka biegów lardżowych, tytułem wstępu do tego, co miało się dziać przez najbliższe kilka dni. A działo się, działo... Piątek, sobota, niedziela minęły mi w agilitowej gorączce, na oglądaniu biegów mistrzów, wizualizacjach, trenowaniu umysłu i wyszukiwaniu psów i przewodników godnych uwagi. Niezwykłe doświadczenie, obserwować biegi idealne (jeden z biegów Silvi Trkman - nic nie można było poprawić, było perfekcyjnie!), opanowanie i umiejętności, ale również wpadki tych najlepszych. Łatwiej pogodzić się z własnymi niedoskonałościami, gdy okazuje się, że Twoje sportowe bóstwa również miewają gorsze dni.

Tesiek był Mistrzem Świata - trzy zaliczone biegi, dwa czasy w pierwszej dziesiątce, wszystkie cztery były piękne i ciaśniutkie.

Pierwszy bieg zaliczyłyśmy na czysto, był to jumping drużynowy, z którego niestety nie mam filmiku ;( Kończąc na 8 miejscu!

Agility drużynowe - pechowo Fifi wyszła ze slalomu, oczywiście była to moja wina, za bardzo na nią "naciskałam", ale szybko poprawiłyśmy i pędziłyśmy dalej ;) Polska drużyna Small zajęła 13 miejsce.



Indywidualny jumping - DIS - paradoksalnie mój ulubiony bieg, który spartoliłam po całości. Urok szybkiego psa - jeden niewłaściwy ruch i pozamiatane.



Indywidualne Agility, nasz ostatni bieg, na wielkim zmęczeniu i przytłaczających emocjach. Fifi zrobiła coś, co jej się nie zdarza... zrzuciła tyczkę. Po zrzutce obsługa toru rzuciła się do poprawy, ale średnio im to wyszło, jak można zobaczyć na filmiku. Ale bieg przyzwoity z bardzo dobrym czasem.



Dzięki tej wpadce tyczkowych znalazłyśmy się w bloopersach;)

Kilka zdjęć autorstwa Katki Szczepkowskiej i innych fotografów:


















6 września 2012

Obóz agility z Terezą Kralovą

Ostatni tydzień sierpnia spędziłyśmy na obozie z Czeską Królową Agility Terką Kralovą w czeskich Vertkovicach. Uwielbiam trenować u Terki - zawsze pod koniec seminarium jestem przekonana, że idzie nam świetnie, a mój pies jest perfekcyjny. Co jakiś czas przydaje mi się, żeby ktoś przegonił mnie po czterdziestoprzeszkodowym torze i kazał piętnaście razy poprawiać jeden zakręt :P Seminaria u Terki to wyzwania kondycyjne dla przewodnika i psa i ćwiczenie trudnych technicznie elementów w skomplikowanych sekwencjach, ale z takim trenerem jak Terka radziłyśmy sobie znakomicie i nie było torku, którego byśmy nie ukończyły ;) Ładnie! Mały wycinek naszego biegania:



Mieszkaliśmy w przepięknym miejscu - Agility Kemp Vertkovice, które nawet nie było na wsi, tylko raczej w polu/środku lasu :) Raj dla psów, nieograniczona liczba miejsc do spacerowania, staw do pływania i chłodzenia się - a chłodzić się trzeba było zdecydowanie - i dzikie zwierzątka do ganiania na każdym spacerze. Pomimo tego, że obóz był w Czechach, zebrała się całkiem spora polska ekipa, którą integrowaliśmy się przy polsko-czeskich ogniskach. Nauczyłam się nawet czeskich piosenek!

Podsumowując - nie ma nic lepszego na świecie niż agilitowe wakacje!!!




















6 sierpnia 2012

PPA Legnickie Pole i Kwalifikacje do MŚA Borki - filmiki

Jak w tytule, będzie to post stricte filmikowy, filmików będzie sporo, więc gratuluję tym, którzy wytrwają do końca ;) Postanowiłam przedstawić nagrania w kolejności odwrotnie chronologicznej, z nadzieją, że z ostatnich zawodów jeszcze coś się trafi.

Puchar Polski Agility w Legnickim Polu w dużym skrócie: w sobotę 1 miejsce w jumping open, 2 miejsce w agility open, 1 miejsce w A3, czyli kolejna łapka do Championatu Agility. W niedzielę 1 miejsce w jumping open, z mojej strony dwie tragiczne zmiany psujące Tesinkowi agility open (odmowa) i A3 (dis ;p). Był obecny również kelpik, który troszkę poszarpał się i poaportował w rozproszeniach, popracował troszkę, a raczej porobił kilka sztuczek (jak na razie obrociki w prawo, w lewo, "pac!", targetowanie ręki ;). Nilla została również gwiazdą w mediach, obfotografowali nas reporterzy z portalu LCA.pl, naszemiasto.pl i załapałyśmy się na TV-relację (wstęp):



Śmieszna sprawa, jak na razie mam filmiki tylko z soboty w Legnicy i soboty w Borkach ;)

PPA jumping open - 1 miejsce, strasznie się cieszę z płynności ślepej zmiany ;)



PPA egzamin A3 - 1 miejsce (filmik dzięki Agatce od Nex :). Tesia była tak zaskoczona, że sędzina pobiegła za nami przy kładce, że aż zapomniała, co się tam robi ;) Jak widać, takie rozproszenia przy 2on2off trzeba poćwiczyć!



Nagrania z Kwalifikacji w Borkach dzięki telefonowi Zuzy od Torfila, który obsługiwało mnóstwo osób, więc nawet nie wiadomo, komu dziękować ;)

Biegi openowe można zakwalifikować do serii "rozpaczliwców", w końcu to kwalifikacje. Oprócz tego, że ciągle wołam "Tess, Tess" (NIE robimy tego na torze ;) to niemal słychać, jak trzęsie mi się głos. Ale ładne wejścia w slalom i w końcu, dzięki seminarium z Jenny Damm, poprawiłam moje wysyłanie psa do tunelu.





Egzamin A3 - 1 miejsce :)

31 lipca 2012

Pies w wielkim mieście - Wrocław odc.1 Gdzie z psem nad wodę?

W związku z zaskakującymi i zabójczymi upałami, postanowiłam znaleźć miejsce niedaleko od Wrocławia, w którym łatwiej byłoby przetrwać zarówno psom, jak i ludziom. Wiadomo, że woda w każdej postaci ochładza, ale nad morze trochę daleko ;) Popytałam więc rodowitych wrocławian, wrocławiaków - psiarzy i tak wylądowałam z GPSem prowadzącym do celu "Chrząstawa Wielka".

Naturalnie, dotarcie na miejsce nie było takie proste, jak by się mogło wydawać. GPS proponował zupełnie inną trasę, niż Google Maps, jeziorko, które znalazłyśmy na mapie, jest czynną piaskownią, więc średnio było wiadomo, jaki jest stan dróg, a raczej tego, co oznaczono jako drogi. Współrzędne wpisane do urządzenia prowadziły nas gdzieś za Oleśnicę, czyli w zupełnie przeciwnym kierunku. A więc co? Jedziemy na azymut :) Pamiętałam z Google, że jeśli GPS prowadzi nas na Chrząstawę, to w pewnym momencie powinnyśmy odbić w prawo, a potem jechać dłuuugo prosto, następnie skręcić w prawo, potem dwa razy w lewo i jesteśmy dokładnie tam, gdzie miałyśmy być. No tak, tylko które prawo? A czy to już to skrzyżowanie? Trasa 455? Mhm, było coś takiego, jedziemy! Ojejku, na Oławę? To chyba za daleko... Dobra, zawracamy! Jeśli nie wiadomo, gdzie skręcić, to jedziemy prosto, szukamy drogowskazów na którąś wieś o znajomej z mapy internetowej nazwy. Miłoszyce, Dziuplina, nie ma, nie ma... Stwierdzam, że jedziemy jeszcze prosto, bo wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze. Nagle tabliczka "Jelcz-Laskowice". O cholera, chyba przesadziłam...? Ale kilkadziesiąt metrów dalej zjazd w lewo na Dziuplinę! Nie wierzę! A potem kolejny zakręt w lewo, skręcamy, patrzymy... a tam jeziorko! Piękne, szafirowe sztuczne jeziorko, dokładnie ta piaskownia, której szukałyśmy! Jaka byłam z siebie dumna i jednocześnie mocno sobą zdziwiona ;) Okazało się, że wioseczka nazywa się Brzezinki, wokół znajdują się lasy, po których też da się spacerować, woda jest czysta i dostępna dla ludzi i dla psów :) Życie jak w Madrycie :)

Spędziłyśmy miły dzień opalając się, wygrzewając na słoneczku, a jednocześnie uniknęłyśmy miejskiego żaru z nieba. Pieski się wykąpały - Tesia pływała (ten, kto ma szelciaka, wie jaki to wyczyn), Szania usiłowała się utopić, a kelpik zobaczył wodę po raz drugi w życiu. Pojawiło się kilka miejscowych skaczących ze skarpy do wody, my się na to nie odważyłyśmy ;) Mało ludzi, niewiele śmieci, śliczna okolica, 20 km od Wrocławia, polecam serdecznie!

 
 



29 lipca 2012

MŚ Agility Liberec 2012, here we go!!!

21-22 lipca odbyły się ostatnie zawody kwalifikacyjne do Mistrzostw Świata Agility. Biegaliśmy w ośrodku "Borki" gdzieś koło Piotrkowa Trybunalskiego, wieś nazywała się bodajże Swolszewice Małe. Główną zaletą tych zawodów było to, że wszystko było w jednym miejscu, tzn. torek, 200 metrów od torku pawilony ośrodka/camping, 500 metrów dalej sklepik, obok bar ze swojskim żarciem i po drugiej stronie ulicy las, którym można było dojść do jeziorka! Tak więc między przebiegami Tesia spała sobie na łóżku w naszym pokoju (wyjątkowo nie z pyrkami, a z borderami ;), rano po starcie można było zakupić jakiś jogurcik na śniadanie, po południu zjeść DUŻO za niewiele monet i nawet na życzenie dostałam wersję bezmięsną, i najważniejsze - SPACEROWAĆ! Razem z Tesią i kelpikiem, ewentualnie kelpikiem i psami, z którymi miał się poznać kelpik, wędrowalismy kilka razy dziennie przez las, jako rozgrzewka rano, jako relaks po biegu, jako odpoczynek po całym dniu startowania. To lubię!!!

Zawody sędziował Tonda Grygar, który kojarzy mi się głównie z przeszkodami ustawianymi pod dzikim kątem i tunelowymi pułapkami ;) Muszę przyznać, że torki na tych zawodach były odpowiednie do rangi - trudne, techniczne, ale szybkie. Bardzo jestem więc dumna z Tesi, która miała tylko jedną detkę w openach, ponieważ ją cofnęłam i chciałam wykonać sekwencję raz jeszcze, lepiej ;) Zresztą w temacie kwalifikacji, punktów i limitu DISów, by wciąż się załapać... na jedną detkę mogłyśmy sobie pozwolić. W jednym biegu miałyśmy zrzutkę, co się Tesi nigdy nie zdarza, ale ukształtowanie terenu nie sprzyjało ładnym technicznie skokom. Tess pięknie zaliczała strefy, to m.in. zasługa Zawodów Treningowych w Gliwicach z 15.07, na których pokarmiłam szelciaka na kładce i huśtawce (zawody treningowe to super sprawa nawet dla psów z A3 ;) Dwa biegi z odmową, obie z mojej winy, za to całe mnóstwo trudnych technicznie elementów wykonanych szybko i bezbłędnie. Ale za takie biegi też uzyskuje się punkty... ;)
W sobotę wygrałyśmy też egzamin A3, zdobywając łapkę do Championatu Agility!

Nie mogę uznać tych zawodów za nieudane głównie ze względu na rezultat końcowy półrocznych zmagań na zawodach kwalifikacyjnych. Dziś mogę z dumą ogłosić, że
zakwalifikowałyśmy się z Tesią na Mistrzostwa Świata Agility 2012! 
Będziemy reprezentować Polskę indywidualnie i w drużynie. Tesia jest jednym z dwóch smallików, obok Iwony z Pipi, obeznanych w temacie Mistrzostw wszelakich, które spełniły wymagania, reszta drużyny została dobrana przez Przewodniczącego GKSP.

Teraz prosimy wszystkich czytelników bloga o kibicowanie 4-7.10.2012! Mistrzostwa w tym roku odbędą się, na szczęście dla mojego portfela, w Czechach, w Libercu. Wciąż można kupić bilety, zachęcam, bo emocje są nie do opisania! Nieistotne, czy na trybunach, czy w domu przed ekranem komputera - namawiam do trzymania kciuków i wysyłania pozytywnej energii ;)

26 lipca 2012

Nilky Way

Dokładnie dwa tygodnie temu powróciłam do domu po trwającej 26 godzin w jedną stronę podróży niosąc na rękach malutką czekoladową bulwę. Możecie nazwać mnie szaloną - pokonałam prawie 3700 km w ciągu trzech dni by odebrać mojego wymarzonego szczeniaczka rasy working kelpie ;)

Moja fascynacja kelpikami zaczęła się kilka lat temu, kiedy jeszcze Tesi nie było na świecie. Zawsze podobały mi się "psie" psy o ładnej, zgrabnej budowie, duże, ale nie ogromne. Kiedy poznałam pierwsze kelpiki, zacięte, lekko niezależne, niezmordowane owczary wiedziałam, że kiedyś taki pies zamieszka w moim domu. Przyglądałam się psom w niezliczonej ilości hodowli, przeprowadziłam miliony rozmów i korespondowałam z tysiącem hodowli w całej Europie, a nawet i w samej Australii. Moje psy ciągam za sobą wszędzie, od imprez w plenerze, przez górskie wędrówki aż do zawodów agility, więc towarzyski, szybko uczący się, niezmordowany pies wydaje się być dla mnie ideałem. Moja dziewczynka jest psem wyczekanym, wybranym, wymarzonym, jedynym i mam nadzieję, że będzie nam razem wspaniale!


Nilla urodziła się w Alston, które jest najwyżej położonym miasteczkiem w Wielkiej Brytanii zaraz przy granicy ze Szkocją. Jest dzieckiem Cougar i Zumy, a jej babcią jest Zico, wielokrotna laureatka brytyjskich mistrzostw nie-collie (Olympia ABC). Oprócz tego, że cała rodzina Nilki sprawdza się w agility, jej rodzice są wspaniałymi psami niezwykle przywiązanymi do swojego właściciela. Pracują z pasją i są wulkanami energii :)

Nisia jak na razie jest przeuroczym szczeniaczkiem, witającym się z każdym pieseczkiem i człowieczkiem, bawiącym się niemal bez przerwy i bardzo głośnym, jeśli coś idzie nie po jej myśli. Jakoś po szelciaku mnie to nie rusza, co śmieszniejsze, dziewczęta - Nilla i Tess - wchodzą często na takie same tony :)



Na razie za nami Złota Dwunastka socjalizacyjna, w związku z tym, że zbliżamy się do magicznej bariery 12 tygodni (ta niedziela), kelpik odwiedził zawody agility razy dwa, place zabaw, dworce, parki miejskie, tramwaje, rynek, mosty, ulice, przejścia podziemne, centra handlowe, pociągi, namioty, przeszedł się po kilkunastu różnych powierzchniach, betony, trawniki, żwirki, piasek, strumyk, ślizgawka, klepki drewniane, chodniki, wykładziny i całą masę rzeczy, gdzie dało się wsadzić kelpika. Dziwnych odgłosów też było co nie miara, udało nam się nawet załapać na strzelnicę paintballową, by z radością stwierdzić, że kelpik nie ma reakcji na strzał :)

Mój mały geniusz umie na razie siad i obrociki w każdą ze stron, zaliczył pierwszą sesję kształtowania (wchodzenie na przedmiot) i nauczył się chodzić na smyczy. Poza tym bawi się, bawi i jeszcze czasem bawi, ach, to zapracowane życie szczeniaka ... ;)



3 czerwca 2012

Seminarium z Jenny Damm, 22-24.05.2012

Co jakiś czas przypominam sobie, że mam bloga, a gdy już na niego zaglądam i odkrywam, ile czasu minęło od ostatniego wpisu, strasznie mi wstyd. Przez ten czas zdążyłyśmy zaliczyć m.in. II Kwalifikacje do Mistrzostw Świata Agility, na których obroniłyśmy pierwszą pozycję w kwalifikacjach indywidualnych i jako jedyne w klasie S zdobyłyśmy wymaganą liczbę punktów do biegów drużynowych. Przed nami jeszcze jedne zawody kwalifikacyjne w lipcu w Warszawie. Oprócz tego intensywnie dbamy o kondycję, podczas wieczornych sesji ćwiczymy elementy obedience, a miniony weekend i DCDC Wrocław namówił nas do porzucania kilku dysków ;)

Jednak najbardziej emocjonującym i wartym omówienia wydarzeniem było seminarium z Jenny Damm, czołową zawodniczką agility ze Szwecji. W zeszłym roku nie udało mi się dotrzeć, więc tym razem z niecierpliwością wyczekiwałam zgłoszeń i samego wyjazdu.

Jenny, oprócz tego, że jest genialną trenerką, jest też przesympatyczną osobą. Bardzo odpowiadał mi sposób prowadzenia zajęć, konkretne błędy, konstruktywna krytyka i mierzenie czasu ze stoperem. Chociaż po pierwszym dniu miałam wrażenie, że wszystko do tej pory robiłam nie tak :P później szło nam znacznie lepiej. Miałam nawet okazję pobiec sekwencję z Lili, najmłodszym psem Jenny, który kiedyś na pewno zostanie Mistrzem Świata, a ja będę się chwalić, że z nią pracowałam :P

Okazało się, że można zaoszczędzić sobie kilku zmian na torze, ciasne skręty mogą być jeszcze ciaśniejsze, a kilka innowacyjnych zmian stron w nietypowych miejscach polepszają czas o nawet kilka sekund. Moją pracą domową będą niewątpliwie ćwiczenia na ciasne skręty, niezależność w pokonywaniu przeszkód, wzmacnianie skupienia na ręce i handlingu. Podczas części teoretycznej, która odbywała się w przemiłej warszawskiej kawiarni, Jenny opowiadała nam m. in. o liniach psa i płynności na torze, zwracała uwagę na timing i to, że jest on dla psa, a nie dla nas, mówiła także o strefach i slalomie, czyli podstawach, nad którymi pracujemy przez cały czas. Przywiozłam z tego spotkania masę notatek, miłe wspomnienia i zmęczonego pieska ;)

Dla mnie to seminarium było niemalże przełomowe, bardzo pomogło mi uporządkować kilka szkoleniowych kwestii i nadało nowe spojrzenie na inne. Odkryłam nowe rozwiązania, które z pewnością będę miała okazję wykorzystać w niedalekiej przyszłości.

Serdecznie polecam, naprawdę warto, następne seminarium z Jenny już w sierpniu! Będziemy na pewno!

25 marca 2012

CSI 2012, Motesice, Słowacja

Tydzień temu byłyśmy na zawodach w Motesicach na Słowacji. Nie dość, że stawka była iście gwiazdorska, europejska śmietanka, to jeszcze miejsce jest absolutnie cudowne. Zawody odbywają się na końskiej hali na dwóch ringach, wokół są piękne tereny, po których można spacerować do woli. Pogoda również dopisała - było cieplutko i słonecznie, więc miałyśmy przesympatyczny weekend :)

Tesinek wygrał jeden ze swoich biegów, jumping A3, który był nieźle pokręcony:



Miałyśmy też bardzo fajne agility open, które również byśmy wygrały, gdyby nie taka kretyńska odmowa po huśtawce:



Podobał mi się też egzamin A3, w którym Tesia ślicznie zakręcała, natomiast wypadła ze slalomu. W ogóle mam wrażenie, że po pierwszym biegu w sobotę coś się szelciakowi przestawiło w główce. Tesia weszła dobrze do slalomu, jednak nie wyrobiła w kolejną tyczkę - wejście do slalomu było po prostej z zawrotką prawie 180 stopni. Poprawiłam oczywiście, ale Tenia stwierdziła, że będzie wchodzić do slalomu dobrze, ale ominie sobie trzecią tyczkę. I w 3 biegach postawiła na swoim.



Mam nadzieję, że Tesi się taki sposób na slalom szybko odwidzi, w przeciwnym razie będziemy musiały wrócić do kilku tyczek i ćwiczeń Susan.

CSI to Celebration:Spring:International i ta nazwa idealnie do nich pasuje. Ostatnim razem byłam w Motesicach w listopadzie i było przeraźliwie zimno. Znacznie bardziej podoba mi się opcja wiosenna ze słoneczną pogodą i spacerkami z przedstawicielami różnych ras ;) Ach, mogłoby być więcej jakich weekendów...

9 marca 2012

Kwalifikacje do Mistrzostw Świata Agility, Syców

25-26.02.2012 odbyły się Kwalifikacje do Mistrzostw Świata Agility w Sycowie. Moja mała gwiazda zaprezentowała się świetnie, chociaż nie miałam dla niej tyle czasu, ile bym chciała, ponieważ zawody organizowane były przez mój klub - Extreme Dog. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak zapracowani są organizatorzy podczas takiego weekendu, jak bardzo staramy się, żeby wszystko przebiegało bezproblemowo i wszyscy bawili się świetnie. Mam nadzieję, że zawodnicy wracali do domów w równie dobrym nastroju, co ja. Oprócz dobrego nastroju towarzyszyło mi ogromne legowisko, jeszcze większy puchar i kilka medali, ale po kolei.

W piątek wieczorem po rozkładaniu wykładziny i przenoszeniu przeszkód mieliśmy okazję trochę poćwiczyć i zapoznać psiaki z nietypowym podłożem. Biegałyśmy już na tej wykładzinie w zeszłym roku i Tesia radziła sobie umiarkowanie dobrze. W tym roku zauważyłam znaczną poprawę, być może wynika to z tego, że ma dobrze rozwinięte mięśnie, spaceruje i biega po różnych powierzchniach lub po prostu ma większe doświadczenie. Zdecydowanie ślizgała się mniej od cięższych i większych psów, dzięki czemu uzyskałyśmy kosmiczne czasy w porównaniu do kategorii large :)

W sobotę zawody rozpoczęły się egzaminami. Nasz przebieg A3 potraktowałam dość trochę rozgrzewkowo. Miałyśmy mały konflikt przy slalomie, który był trochę dziwny, zważywszy na to, że nawet w piątek takie wejścia ćwiczyłyśmy, jednak sędzia nie przyznał nam odmowy, więc wylądowałyśmy na 2 miejscu, zaraz po Oldze i super spanielu :)



Następny był jumping, na którym już można było zdobyć punkty kwalifikacyjne. Pobiegłyśmy na czysto, w euforii pobiegłam na dwór nagrodzić sukę i pobawić się z nią trochę. Jakież było moje zdziwienie, gdy po powrocie okazało się, że jesteśmy na 1 miejscu!!! I to ze sporą przewagą czasową.


Agility open było biegane w kolejności odwrotnej do miejsc zajmowanych w jumpingu, więc emocje należy podnieść do kwadratu. Wejście w slalom po prostu okrutne, ale ćwiczyłyśmy to i wiedziałam, że mój Tesinek da radę. Niestety, rady nie dałam ja - zamiast poczekać chwilę i do slalomu ją wysłać, pobiegłam za daleko, dziewczyny mówiły również, że pomachałam jej ręką, Tesia już na slalom patrzyła, ale zmyliłam ją... Detka z mojej winy. Za to bieg był piękny, piękna huśtawka i wszystkie zmiany.


W niedzielę zaczynaliśmy jumping open, spóźniłam się na zapoznanie z torem, więc na ogarnięcie przebiegu miałam dosłownie chwilę. Co gorsza, musiałam pobiec z Teśką bez porządnego rozgrzania suki. Z tego powodu, pomimo czystego biegu, zajęłyśmy miejsce 4. Tesinek po prostu jeszcze spał.



Kolejnym biegiem było agility open, znów biegane zgodnie z zajmowanym miejscem. Stres był ogromny, potrzebowałam chwili skupienia dla siebie i suczki, robiłam wizualizacje i starałam się nie zapomnieć o oddychaniu. Pomimo ogromnych emocji, udało nam się! Czysty przebieg, ciasny, szybki, idealny w każdym calu. Najlepszy czas, drugi czas z wszystkich kategorii - SML, zaraz po Bravce. No i jedyny nienagrany przebieg ;) W związku z tym wylądowałyśmy na 1 miejscu w klasyfikacji łącznej open!!!

Na koniec egzamin A3. Przebieg już na luzie. Sędzia pokazał błąd na huśtawce, ale moim zdaniem zaliczyła ją. Nie podobała mi się za to kładka, ale Teśka zrobiła tak sobie w nagrodę za wygraną łączną :) Miałyśmy też najlepszy czas.



W sobotę odbył się jeszcze dodatkowy jumping z wypasionymi nagrodami w stylu 50% wycieczki do Maroka i wyprawa w Góry Izerskie na skuterach, ale uroczo go zdetkowałyśmy. Niemniej jednak - zawody zaliczam do udanych!!!


PS. Smarcik znalazł dom!

3 marca 2012

SMART - do adopcji!

Mam taki brzydki zwyczaj nie odzywania się tutaj, gdy dzieje się dużo i pisania bez sensu, gdy nie dzieje się nic. Ostatnio w naszym życiu szaleje istna burza na czterech łapach, która zajmuje mój czas i łóżko. Ale od początku...

7.01.2012 znalazłam szczeniaka przywiązanego do drzewa. Wracałyśmy z treningu, postanowiłyśmy przejść na skróty, przez tory kolejowe i zaniedbane ogródki działkowe, gdy nagle coś zaczęło rozpaczliwie nas oszczekiwać. Okazało się, że do drzewa schowanego ukrytego za krzakami przywiązany jest przerażony, brudny, wygłodzony mały szczeniak.

Smarcik, bo takie otrzymał imię, jest niesamowicie bystrym psiakiem, szybko się uczy, ładnie chodzi na smyczy i załapał, że pewne sprawy załatwia się na dworze. W domu nie opuszcza mnie na krok, a ostatnio odkrył, że najfajniej się śpi pod kołdrą ;) Dogaduje się z szelciakami, chętnie się bawi z Szanisią, jest przyjaźnie nastawiony do wszelkich gości.

Jeśli chodzi o zadatki na psiego sportowca, to bardzo szybko się uczy, umie już siad, waruj, obroty w prawo i w lewo, targetowanie, ćwiczy samokontrolę, świadomości ciała, pozycję 2on2off, a na treningach agility puppy jumping skills i tunele :) Podróżował już autobusem, tramwajem i pociągiem (Szczecin-Wrocław x2 ;), został też odrobaczony.

Szukam temu maluchowi domu już od prawie dwóch miesięcy. Jest ogłoszony na wszelakich portalach internetowych, fejsbuku, wśród znajomych... ale niestety, na razie cisza. Może ktoś czytający zechce takiego słodziaka?













Dziękuję ślicznie Pauli za piękne fotki :)

7 stycznia 2012

Tess i stanie na różnych łapach

Jako, że Tesiek jest zwierzątkiem rozklikanym, ostatnio zajmujemy się głównie kształtowaniem. Mnóstwo przy tym śmiechu i czasem ciężko zachować spokój. Dla nas to stuprocentowy fun, który poprawia humor i udowadnia mi, że wyobraźnia mojego psa nie ma granic. Jestem z niej niewiarygodnie dumna, bo udało mi się nauczyć Tesiaka stania na przednich łapach i bocznych łapach - na razie lewych. Chociaż szelciak już od jakiegoś czasu sobie na tych łapkach podskakuje, dopiero teraz popełniłam filmik, do którego wrzuciłam też inne sztuczki, które zajmują parę sesji. Wszystkiego, oprócz przysiadów, uczyłam kształtowaniem. Mój piesek jest zdolny i umie myśleć!