29 grudnia 2009

Dzielny spaniel

Dusio mi się pochorował. O trzeciej w nocy obudził mnie nieziemski smród i dziwne odgłosy wydawane przez Aidka przebywającego pod łóżkiem. Cóż, posiadanie psa ma nie tylko zalety, ale i wady. Aidi koniecznie chciał mi dac mi to do zrozumienia, budząc mnie jeszcze dwa razy.
Na trening agility wybraliśmy się więc w nietypowym składzie, w składzie czysto suczym - Maja i Tess. Dziewczynki pobiegały sobie najpierw radośnie, Maja radośnie łapała piłkę, a Tecia jeszcze radośniej szczypała ją w kark. Torki były łatwe i przyjemne, Teciek po raz kolejny udowodnił mi, że tak naprawdę to ona nie jest psem, o nie! Ona jest pędzącym futrem. Głośnym, głuchym, pędzącym futrem na łapach czterech. Nie zaskoczyło mnie to szczególnie, ani nawet mi nie przeszkadza. Za każdym razem, gdy po raz kolejny pokonuje sekwencję hopka-hopka-tunel, a do tunelu można ją wysłac juz przy pierwszej hopce, jestem jej nawet za to wdzięczna. Wydawac by się mogło, ze przy zakrętach będą problemy, ale nie ma ich aż tak wiele. Mam powody, by byc dumna z mojego futra ;)
Pomimo tego, że po spanielu nikt się za wiele nie spodziewał, Majutek dawał z siebie wszystko. Jest strasznie nakręcona na piłę i dociera do niej mniej więcej, że skacze się przez hopkę, a nie przez moje nogi ;) Okazało się też, że Maja uwielbia talerzyki frisbee. Zatem będziemy pielęgnowac to uczucie. Spaniel czuje się jedynie trochę ograniczony tym, że w jednym spanielowym pysku mieści się tylko jeden dysk...

W ramach fascynacji spanielem:



23 grudnia 2009

let it snow, let it snow!

Niedługo po moich skargach na brak zaśnieżenia ogólnego pewnego poranka pojawił się ON. Był śnieżnobiały, czyściutki, i, choc mało puszysty, sprawił mi i psom ogromną frajdę. O ile nie lubimy niskich temperatur i mrozu, to zaspy śnieżne to zupełnie inna historia :) Nawet Tesinka się przekonała do tego białego czegoś, które idealnie nadaje się do dzikich pościgów, skakania i niuchania. Aidek także jest wielkim wielbicielem zabaw śnieżnych. Jego ulubiona polega na łapaniu w mordę kulek śniegu, wykopanych bądź też rzuconych w jego kierunku. Przepada też za poszukiwaniem zaginionej arki w warstwach śniegu, co kończy się mokrym i oblepionym lodem ryjem. Ze śnieżnymi kulkami przy pysku wygląda jak totalny idiota.

Dunio prowadzi śledztwo

powieksz

powieksz

Dunio po przeprowadzeniu śledztwa

powieksz

Pozoranci

powieksz

Tesunia podwórzowa

powieksz

Tesunia domowa, czyli sama słodycz

powieksz

17 grudnia 2009

zima, zima, śniegu ni ma

Nadeszła pora roku, której ja i Aidi serdecznie nie znosimy. Tess jeszcze nie ma wyrobionego zdania na temat zimy, lecz znając jej ostrożnośc "uważam-gdzie-stawiam-łapki" też nie przypadnie jej do gustu. O ile jeszcze mroźna zima ze śniegiem stanowi dla Aidka jakąś atrakcję, to zimny wiatr zdecydowanie zniechęca go do wychodzenia na dwór. Zwłaszcza, że śniegu u nas na północy brak. Gdzieniegdzie pojawia się szron, który coprawda wygląda dosyc malowniczo, ale nie jest tak przyjemny dla Dusia jak zaspy śniegu.
Mimo, że na dworze coraz zimniej, postanowiłam troszeczkę ogarnąc Aidusia i jego zarost. Całkiem atrakcyjnie prezentuje się w nowej fryzurce, ma słodziutki pyszczek, który stara się wyglądac wyjątkowo słodko, gdy wywalam go rano na dwór. Aidek, typowa "sowa", nienawidzi porannego wstawania. Jedynie piłeczka jest w stanie go postawic na nogi. Jest o wiele lepszym budzikiem niz pełne czułości wołanie(ja) czy masaz i ugniatanie łapkami(Tess). Pogoda nie sprzyja porannemu wstawaniu. Cóż, zima jest porą roku, której nie potrafię zużytkowac. Nastawiamy się z psiakami na przetrwanie.
I na sztuczki, cwiczone intensywnie zimnymi wieczorami!

4 grudnia 2009

Dzień Psa - fotorelacja

Jesienny Dusio...



zaprasza do magicznego świata pełnego kaczek...



Zdjęcie z cyklu: wszyscy mają patyk!



Mam i ja...







Psy w statyce, czyli coś, co w przyrodzie nie występuje...







cdn.

1 grudnia 2009

sobota - Dzień Psa

Sobotę w naszym domu ogłosiliśmy Dniem Psa. Jest wszystko to, co psy lubią najbardziej, czyli gotowany kurczaczek, trochę szkolenia, mnóstwo pieszczot i jeszcze więcej włóczenia się po polach, lasach i łąkach. Wracając z weekendowych treningów agility urządzamy sobie spacer, co tydzień łamiąc prawo dotyczące spuszczania psów ze smyczy. Przykro mi trochę, że bardziej obchodzi mnie szczęście moich psów niż ten pozbawiony sensu zakaz. W sumie jest to całkiem sensowny zakaz, biorąc pod uwagę poziom wyszkolenia psów i świadomości właścicieli.
By dotrzec z placu treningowego do naszego małego oliwkowego wiejskiego domku potrzeba jedynie około 2 godzin, odrobiny chęci, niegrymaśnej pogody i dwóch wspanialych czworonożnych towarzyszy. Ta trasa przypomina trochę wielopoziomową grę komputerową. Zaczynamy od krótkiego spaceru chodnikiem, który, choc paskudnie nudny, daje mozliwośc odpoczynku po skakaniu i bieganiu po torze. Potem etap leśny, fascynujący zarówno latem, jak i jesienią. W ostatnich miesiącach roku zachwyca całą gamą kolorów ziemi, a w cieplejsze dni pozwala skryc się w cieniu drzew. Po drodze mijamy dwa jeziorka, zamieszkane przez sympatycznych znajomych Aidusia(czyt. kaczki), zawsze skore do zabawy(czyt. ucieczki) i konwersjacji(czyt. Aidi szczeka, kaczka słucha). Podczas spaceru leśnymi ścieżkami spotykamy mnóstwo rowerzystów, ludzi z kijkami i biegaczy, a każdy z nich okazuje się byc wielbicielem małych słodziutkich piesków. Tak więc dla małych słodziutkich piesków jest to czas miziania i zachwytu.
Jednak najprzyjemniejsza częśc spaceru to wędrówka po terenach przypominających trochę sawannę, na której Aidi, oczywiście, robi za lwa, a Tecia... za surykatkę? Oficjalnie są to tereny wojskowe, mniej oficjalnie - miejsce, w którym można pojeździc na maszynach podnoszących poziom adrenaliny we krwi. Na codzień jednak służy psom i ani psy, ani kierowcy prawie-rajdowi nie mają nic przeciwko. Początkowo łażenie w tamtych okolicach stresowało mnie dośc mocno, obawiałam się szalonych motorowerzystów, których jedynym zajęciem wydawało się byc rozjeżdżanie małych niewinnych zwierzątek. Szybko przekonałam się, że owi kierowcy wcale nie chcą zrobic krzywdy bezbronnym pieskom, a nawet jeśli chcą, to świetnie się z tym kryją. I chociaż robią wokół siebie wiele szumu(dosłownie...) to wygladają na całkiem sympatycznych w tych swoich kaskach.
Nasza "sawanna" jest też idealnym miejscem do robienia zdjęc. O każdej porze dnia wygląda inaczej. W dzień słoneczna, przestrzenna. Porośnięta wysoką trawą, która sprzyja "głupawce" i sarnim skokom(w roli głównej: Tess). O zachodzie słońca zmienia się w tajemnicze miejsce, pełne zakamarków i nieodkrytych dróg. Promienie przygasającego słońca przedzierają się przez zboże, a psy węszą tu i ówdzie w poszukiwaniu pierwszych śladów nadchodzącej nocy... Robi się cudownie magicznie.
Ten sobotni spacer pozwala mi zapomniec o wszystkich problemach minionego tygodnia. Zbieram siły, ładuję się pozytywną energią, oddychając świeżym, czystym powietrzem, nabieram nowego spojrzenia na świat. I przez ten cały czas dziękuję, że żyję.