O mnie

Beata Luchowska, studentka medycyny weterynaryjnej mieszkająca aktualnie we Wrocławiu, choć sercem wciąż na wsi pod Szczecinem. Całe moje życie podporządkowane jest zwierzętom, więc termin "miłośniczka psów" w moim przypadku brzmi banalnie i niewystarczająco. Z psami żyję, podróżuję, zwiedzam, pracuję, biegam, spaceruję, bawię się,  a także startuję na zawodach, które dostarczają mi gigantycznej dawki pozytywnej energii.


Zaczęło się od posłuszeństwa z kundelkiem Tosią, potem odnalazłam klub HOP Agility w Szczecinie i wpadłam po uszy. Kocham biegać po torze, gdzie tworzymy z psem nierozerwalny zespół, całkowicie od siebie uzależnieni ścigamy się do każdej następnej przeszkody. Pierwszy raz wystartowałam na zawodach w 2008 roku z yoreczkiem Aidusiem i od tego czasu biegałam już na niezliczonej ilości imprez nie tylko w Polsce, ale i w Niemczech, Austrii, Czechach, Słowacji, na Węgrzech czy w Luksemburgu. Najwięcej sukcesów osiągnęłam z sheltie Tess - zdobyłyśmy tytuł Championa Agility, dwukrotnie reprezentowałyśmy Polskę na European Open ( 2011 i 2014) oraz Mistrzostwach Świata Agility (2012 i 2014) zarówno indywidualnie, jak i drużynowo. Tesia niejednokrotnie pojawiała się w pierwszej 20, a nawet 10 najlepszych psów na świecie (8. miejsce w Jumpingu Team na MŚA w Libercu, 12. miejsce w Jumpingu i 14. miejsce w Finale na EO w Taszar, 19. miejsce w Agility Ind na MŚA w Luksemburgu, 6. miejsce drużynowo w Luksemburgu).

Staram się doskonalić technikę prowadzenia psa po torze, dbać o linie psa i przewodnika, timing i dobre podstawy. Zależy mi na tym, by rozwijać swoje umiejętności, więc uczęszczamy na wiele seminariów, m.in. z Jenny Damm, Poloną Bonac, Terezą Kralovą, Lucie Dostalovą, Nigelem Stainesem. Należymy do utytułowanego wrocławskiego klubu Extreme Dog.

W chwilach, kiedy nie trenuję agility, uwielbiam bawić się z psiakami na sesjach klikerowych, wędrować na dłuuuugie wycieczki do lasu czy w góry, fotografować i spędzać czas z moimi pozytywnie zakręconymi przyjaciółmi. Cieszę się, że mam przy sobie te kilka par łap, które ufnie spoglądają mi w oczy i towarzyszą mi dzielnie każdego dnia. Kiedyś zdarzyło mi się popełnić krótki wierszyk, którego pierwszy wers brzmiał "Prawdziwe szczęście cztery łapy ma, mokry nos i oblicze psa!" i to zdanie jest w pewien sposób moim mottem życiowym :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz