Zamiast marudzic, jak bardzo brakuje mi agilitowania, dłuuugich spacerów czy porannego aportowania, uparcie próbuję znaleźc coś, co sprawi mi i psom równie dużo przyjemności.
Z miernym skutkiem, niestety.
Ćwiczymy oczywiście sztuczki, ale jak wiadomo, nie należę do najbardziej kreatywnych w tej dziedzinie. Jak Teśka ma dobry dzień, to mimo mojej, że tak to ujmę, umysłowej impotencji, kończy się to fantastycznie - wymyśliła na przykład sztuczkę polegającą na wkładaniu pyszczka i łapek u uchwyt od szafki :) Ale jeśli wyobraźnia Teśki zawodzi, to kończy się to mniej więcej tak: dobra, zamykanie drzwi już było, zamykanie szuflady w kuchni też, zamykanie szufady od komody..? no też, no to może szuflada w łazience? Swoją drogą, dzięki temu już nie muszę się schylac, po prostu używam psa ;)
Taki mały skrócik tego, co się dzieje u nas na Dzikim Zachodzie:
Ale wymiatacie! :D
OdpowiedzUsuńSuper sztuczki! Mi także brakuje natchnienia w tej dziedzinie ;) więc rad poszukuję na YT i różnych blogach