8 października 2012

Mistrzostwa Świata Agility 2012, Liberec, Czechy

W dniach 4-7 października 2012 roku miałyśmy przyjemność reprezentować Polskę na Mistrzostwach Świata Agility zarówno indywidualnie, jak i drużynowo. Była to impreza przepełniona pozytywnymi emocjami, zakręconymi ludźmi, muzyką, tańcami. Na kilka dni stałam się członkiem wielkiej agilitowej wspólnoty, która świętowała sam fakt istnienia tego sportu i bycia tam razem z ludźmi dzielącymi pasję.

Oczywiście, zawodnicy nie mieli już tak różowo ;) Presja była ogromna i musiałam wykonać kawał mentalnej roboty, by w ogóle być w stanie pobiec na hali pełnej ludzi, dreptając na tym samym trawniku, co światowa czołówka. Na szczęście była tam ze mną i najwspanialsza trenerka i nie tylko, Olga ;), niezawodny teamleader Justyna i wielu innych, służących dobrym słowem i uśmiechem. Oprócz tego poznałam mnóstwo ludzi, zagadałam do tych, z którymi zawsze chciałam porozmawiać i zostałam zaczepiona przez tych, którzy chcieli poznać moje psy :)

Czwartek rozpoczęliśmy namiastką treningu, czyli kilkoma minutami, które służyły bardziej zapoznaniu psów z podłożem i przeszkodami, niż trenowaniem czegokolwiek. Następnie ceremonia - nudnawa, ale sam fakt bycia tam, na wielkiej płycie, był naprawdę miły. Potem kilka biegów lardżowych, tytułem wstępu do tego, co miało się dziać przez najbliższe kilka dni. A działo się, działo... Piątek, sobota, niedziela minęły mi w agilitowej gorączce, na oglądaniu biegów mistrzów, wizualizacjach, trenowaniu umysłu i wyszukiwaniu psów i przewodników godnych uwagi. Niezwykłe doświadczenie, obserwować biegi idealne (jeden z biegów Silvi Trkman - nic nie można było poprawić, było perfekcyjnie!), opanowanie i umiejętności, ale również wpadki tych najlepszych. Łatwiej pogodzić się z własnymi niedoskonałościami, gdy okazuje się, że Twoje sportowe bóstwa również miewają gorsze dni.

Tesiek był Mistrzem Świata - trzy zaliczone biegi, dwa czasy w pierwszej dziesiątce, wszystkie cztery były piękne i ciaśniutkie.

Pierwszy bieg zaliczyłyśmy na czysto, był to jumping drużynowy, z którego niestety nie mam filmiku ;( Kończąc na 8 miejscu!

Agility drużynowe - pechowo Fifi wyszła ze slalomu, oczywiście była to moja wina, za bardzo na nią "naciskałam", ale szybko poprawiłyśmy i pędziłyśmy dalej ;) Polska drużyna Small zajęła 13 miejsce.



Indywidualny jumping - DIS - paradoksalnie mój ulubiony bieg, który spartoliłam po całości. Urok szybkiego psa - jeden niewłaściwy ruch i pozamiatane.



Indywidualne Agility, nasz ostatni bieg, na wielkim zmęczeniu i przytłaczających emocjach. Fifi zrobiła coś, co jej się nie zdarza... zrzuciła tyczkę. Po zrzutce obsługa toru rzuciła się do poprawy, ale średnio im to wyszło, jak można zobaczyć na filmiku. Ale bieg przyzwoity z bardzo dobrym czasem.



Dzięki tej wpadce tyczkowych znalazłyśmy się w bloopersach;)

Kilka zdjęć autorstwa Katki Szczepkowskiej i innych fotografów: