14 kwietnia 2009

Morze morze morze

Zaliczyliśmy pierwszy w tym roku nadmorski spacerek!
Słoneczko nas nie zawiodło - towarzyszyło nam dzielnie od początku do końca. Było troszkę wietrznie, ale żadne wiatry nie są nam straszne! Dusiak wybiegał się, pomęczył piłeczkę, a ja pomęczyłam Dusiaka - filmikami ze sztuczkami ;)

Ale czym byłby nadmorski spacer bez morza? Aidi próbował zażyć pierwszej w roku 2009 morskiej kąpieli, ale stwierdził jednak(całe szczęście!), że woda jest za zimna. Pomoczyliśmy więc tylko stópki, ale woda była tak orzeźwiająco zimna, że w zupełności to nam wystarczyło!

Zrobiłam mnóstwo fotek, eksperymentując - uwaga - głównie z moim Helioskiem, czyli na ostrości manualnej. To się nazywa fotografia!



11 kwietnia 2009

Sukces!

Od paru tygodni męczymy się z cofaniem. Próbowaliśmy różnymi metodami, uwzględniającymi smakołyk między nogami, pokazywanie ręką, target, jednak nie pomyślałam o najprostszej - o wchodzeniu na psa. Wydawało mi się, że to może tylko Duśka przestraszyć. Początkowo był bardzo oburzony faktem, że jego własna pańcia stara się go podeptać. Obdarzył mnie lekceważącym spojrzeniem z serii "kobieto, nie możesz bokiem?!", ale posunął się lekko w tył. Wtedy spotkała go miła niespodzianka - klik! Zorientował się, czego od niego wymagam i ochoczo przesuwał w tył swój szanowny zadek, jednak wciąż w pozycji siedzącej! Wyglądało to mniej więcej jak psi moonwalk ;) Niestety, początkujący Michael Jackson uznał, że wygodniej mu będzie wstać. Mamy mniej więcej opanowane kilka kroczków w tył, sukces!

Znalazłam starą plastikową cyfrówkę, nareszcie będę mogła kręcić filmiki bez pożyczania aparatu od znajomych!


Tak właśnie wygląda mężczyzna, który wie, czego chce.

10 kwietnia 2009

Sprzątanie świata

Znalazłam świetne miejsce spacerowe. (Bzdura. Znam to miejsce odkąd tu mieszkamy, jednak z powodu panów wczorajszych przechadzających się tu i ówdzie wolałam się tam nie pokazywać.)
Za torami, między garażami a placem do nauki jazdy... (Brzmi niezwykle malowniczo, czyż nie?)
znajduje się goła polanka. ("Goła" to trochę bolesne określenie. Jednakże nic na niej nie ma.)
Jest to świetne miejsce to rzucania frisbee i ćwiczenia sztuczek. (A właściwie byłoby, gdyby było nieco gładsze. I gdyby nie było na nim mnóstwa kamieni.)
Psiaki uwielbiają się gonić po tej polance, a ja uwielbiam robić im tam zdjęcia. (Zazwyczaj psiaki gonią Aidiego, a Aidi ucieka. Szczegół.)
Przeszkadzała nam tylko jedna rzecz - było okropnie brudno. Wszędzie walały się butelki, kawałki styropianu, reklamówki i paczki po papierosach. Bezczelnie wcinały się w kadr i psuły każde zdjęcie. Początkowo wyrzucałyśmy z koleżanką tylko te śmieci, które akurat psuły nam portety. Butelki i papierki znikały jedna po drugiej, a my byłyśmy zachwycone - nie dość, że nic nie przeszkadzało psiakom, to jeszcze uczyniłyśmy świat piękniejszym!

Przyznaję, na początku robiłyśmy to bardzo dyskretnie, potem jednak całą dyskrecję trafił szlag i biegałyśmy z tymi śmieciami jak trzepnięte ;) Dzięki temu (i dzięki panom wczorajszym oczywiście ;)) od dziś jesteśmy "śmieciarami" lub, subtelniej, "pieprzniętymi ekolożkami".

Kto by się tym przejmował? Choć terenów spacerowych nam nie brakuje, wszystko ogranicza się do ścieżek pomiędzy działkami i parków. Teraz, w końcu, mam gdzie mu rzucić piłkę!

4 kwietnia 2009

Misja: zmęczyć psa!

Sobota wyglądała dokładnie tak, jak każda sobota wyglądać powinna - rozpoczęła się od dwugodzinnego treningu, na którym mieliśmy parę całkiem ładnych przebiegów. Duś zaczyna pojmować, czym jest slalom, co jest sporym osiągnięciem. Wciąż jednak uparcie uważa, że najlepiej będzie ominąć parę tyczek, by było szybciej, sprawniej, wygodniej, "no nie, pańcia?".

Było też trochę czasu na mizianie, intensywne mizianie połączone z wyskrobywaniem błota ze świeżo(wczoraj!!!) wykąpanych kłaków. Byłam przekonana, że skoro pogoda jest piękna, sucha, słoneczna, to mogę ze spokojem Aidka wykąpać w piątek wieczorem, przed weekendowymi treningami. Oczywiście nie wpadłam na to, że istnieje jeszcze na tym pięknym, słonecznym świecie takie mokro-nieprzyjemne zjawisko zwane rosą. Po kilku minutach łapki mojego dzielnego sportowca w niczym nie przypominały czystych, lśniących łapek. Brudne, mokre, oblepione ziemią, wprost idealnie przygotowane do zajęcia miejsca na kanapie ;)

Spacerowaliśmy też trochę.

Aktualnie uczymy się "wstydź się" - komenda, po której psiak wkłada głowę pod kocyk/poduszkę. Początkowo należy schować pod przedmiotem smakołyk, zachęcić do działania, pies szuka, znajduje, klik, zjada. Stopniowo przestajemy chować smakołyk - po prostu wskazujemy na kocyk/poduszkę i zachęcamy, by szukał dalej. Gdy schowa łepek - klik! i smakołyk. Gdy pies opanuje już chowanie główki pod wskazany gestem kocyk, dodajemy komendę słowną. I tu zaczyna się problem - nie mam pojęcia, jak nazwać tą sztuczkę! "Wstydź się" - brzmi, powiedzmy szczerze, beznadziejnie i "nie psio", "a fe!" zarezerwowane do dotykania łapką noska. Najprawdopodobniej zostanie "schowaj się", a dokładniej - "Aidi, schowaj się, ktoś idzie!"

3 kwietnia 2009

Już bez Małej

Generalnie to powinnam być zadowolona, zachwycona wręcz, bo moja mała podopieczna znalazła domek, i to nie byle jaki, bo z ogrodem! Powinnam się cieszyć, bo w końcu będę mogła spać bez limitów, więcej moich kabli już nie ucierpi(choć ładowarka i dwa głośniki to całkiem niezły wynik w tydzień ;)), i przestanę znajdować na podłodze mokre niespodzianki! Te ostatnie dosyć paskudnie dawały mi się we znaki - najczęściej kończyło się to wilgotną, aromatyczną skarpetką. Powinnam być szczęśliwa, bo ta mała, zabiedzona istotka znalazła kochający domek!

A ja wciąż szukam kolejnego "ale", powodu dla którego powinna być ze mną. Bo, nie oszukujmy się, pokochałam tą małą cholerę. I czegoś mi teraz brak.



Nie chcę dramatyzować. Nie chcę robić cyrków i pisać melancholijnych wywodów na temat pustki w mojej duszy. Wiem, że muszę nabrać dystansu, spojrzeć na to wszystko z boku, mniej się angażować w coś, co z założenia jest tymczasowe.
Ale, ale, gdyby nie moje zaangażowanie, to nie stałaby się tak kochaną sunią i nie zaufałaby człowiekowi. Mam nadzieję, że nie zmarnują mojej pracy jednym krzykiem czy gwałtownym gestem. Moja kobietka tak łatwo im nie zaufa.



Ach, już szykowałam jej przyszłość agilitową... Ale nie dane jej biegać po torze, musi wystarczyć jej bieganie po ogrodzie ;)

sic.! [osobiście]

Uwielbiam ludzi.
Uwielbiam odpowiedzialnych ludzi, którzy szanują czas innych, podejmują przemyślane decyzje.
Uwielbiam ludzi, którzy chcą pomagać, mają wielkie serce.
Uwielbiam ludzi, którzy starają się czegoś dokonać, przełamać bariery, dać coś z siebie.
Uwielbiam optymistycznych ludzi, którzy swoim nastawieniem wręcz czynią świat lepszym.
Uwielbiam ludzi, którzy mają własne zdanie, określone poglądy na świat, w którym przyszło im żyć.
Uwielbiam ludzi, którzy jasno wyrażają swoje myśli, potrzeby i oczekiwania.
Uwielbiam cierpliwych ludzi, którzy potrafią słuchać.

Dlaczego więc nie mogę żyć właśnie wśród nich?

Bounty wciąż szuka domu.



6 telefonów, 3 osoby potencjalnie zanteresowane, umówione na spotkanie, 1 przybyła.

2 kwietnia 2009

Domek tymczasowy

Aj, jak trudno znaleźć kochających właścicieli, dom pełen miłości, odpowiedzialnego pana, który zapewni opiekę na całe życie...



Mamy szczeniorka na tymczasie. Trafiła do nas wygłodzona, brudna, zarobaczona. Bała się wyciągniętej ręki i najmniejszego hałasu.

Po tygodniowym pobycie w naszym domku biega radośnie, demoluje mieszkanie, bawi się z innymi psiakami i gryzie wszystko, co znajdzie na podłodze, łącznie ze stopami. Przytyła troszkę, została wykąpana, reaguje na imię i sika tylko na gazety.



Moja mądra dziewczynka, Bounty.

Więc dlaczego nikt jej nie chce?

1 kwietnia 2009

Kwietniowo

Kwiecień cudnie się rozpoczął, pogoda dopisuje. Powracamy do starego zwyczaju przesiadywania godzinami na trawniku w Parku Kasprowicza, gdzie Młody może się wybiegać, a pańcia opalić ;)

Wprawdzie psom nie wolno biegać bez smyczy po miejskich parkach, ale gdy zaczepia nas strażnik, Aidi robi "poproś", ewentualnie "pies zdechł" i panowie w mundurach dają nam spokój ;)



Uroczo jest.