29 grudnia 2009

Dzielny spaniel

Dusio mi się pochorował. O trzeciej w nocy obudził mnie nieziemski smród i dziwne odgłosy wydawane przez Aidka przebywającego pod łóżkiem. Cóż, posiadanie psa ma nie tylko zalety, ale i wady. Aidi koniecznie chciał mi dac mi to do zrozumienia, budząc mnie jeszcze dwa razy.
Na trening agility wybraliśmy się więc w nietypowym składzie, w składzie czysto suczym - Maja i Tess. Dziewczynki pobiegały sobie najpierw radośnie, Maja radośnie łapała piłkę, a Tecia jeszcze radośniej szczypała ją w kark. Torki były łatwe i przyjemne, Teciek po raz kolejny udowodnił mi, że tak naprawdę to ona nie jest psem, o nie! Ona jest pędzącym futrem. Głośnym, głuchym, pędzącym futrem na łapach czterech. Nie zaskoczyło mnie to szczególnie, ani nawet mi nie przeszkadza. Za każdym razem, gdy po raz kolejny pokonuje sekwencję hopka-hopka-tunel, a do tunelu można ją wysłac juz przy pierwszej hopce, jestem jej nawet za to wdzięczna. Wydawac by się mogło, ze przy zakrętach będą problemy, ale nie ma ich aż tak wiele. Mam powody, by byc dumna z mojego futra ;)
Pomimo tego, że po spanielu nikt się za wiele nie spodziewał, Majutek dawał z siebie wszystko. Jest strasznie nakręcona na piłę i dociera do niej mniej więcej, że skacze się przez hopkę, a nie przez moje nogi ;) Okazało się też, że Maja uwielbia talerzyki frisbee. Zatem będziemy pielęgnowac to uczucie. Spaniel czuje się jedynie trochę ograniczony tym, że w jednym spanielowym pysku mieści się tylko jeden dysk...

W ramach fascynacji spanielem:



23 grudnia 2009

let it snow, let it snow!

Niedługo po moich skargach na brak zaśnieżenia ogólnego pewnego poranka pojawił się ON. Był śnieżnobiały, czyściutki, i, choc mało puszysty, sprawił mi i psom ogromną frajdę. O ile nie lubimy niskich temperatur i mrozu, to zaspy śnieżne to zupełnie inna historia :) Nawet Tesinka się przekonała do tego białego czegoś, które idealnie nadaje się do dzikich pościgów, skakania i niuchania. Aidek także jest wielkim wielbicielem zabaw śnieżnych. Jego ulubiona polega na łapaniu w mordę kulek śniegu, wykopanych bądź też rzuconych w jego kierunku. Przepada też za poszukiwaniem zaginionej arki w warstwach śniegu, co kończy się mokrym i oblepionym lodem ryjem. Ze śnieżnymi kulkami przy pysku wygląda jak totalny idiota.

Dunio prowadzi śledztwo

powieksz

powieksz

Dunio po przeprowadzeniu śledztwa

powieksz

Pozoranci

powieksz

Tesunia podwórzowa

powieksz

Tesunia domowa, czyli sama słodycz

powieksz

17 grudnia 2009

zima, zima, śniegu ni ma

Nadeszła pora roku, której ja i Aidi serdecznie nie znosimy. Tess jeszcze nie ma wyrobionego zdania na temat zimy, lecz znając jej ostrożnośc "uważam-gdzie-stawiam-łapki" też nie przypadnie jej do gustu. O ile jeszcze mroźna zima ze śniegiem stanowi dla Aidka jakąś atrakcję, to zimny wiatr zdecydowanie zniechęca go do wychodzenia na dwór. Zwłaszcza, że śniegu u nas na północy brak. Gdzieniegdzie pojawia się szron, który coprawda wygląda dosyc malowniczo, ale nie jest tak przyjemny dla Dusia jak zaspy śniegu.
Mimo, że na dworze coraz zimniej, postanowiłam troszeczkę ogarnąc Aidusia i jego zarost. Całkiem atrakcyjnie prezentuje się w nowej fryzurce, ma słodziutki pyszczek, który stara się wyglądac wyjątkowo słodko, gdy wywalam go rano na dwór. Aidek, typowa "sowa", nienawidzi porannego wstawania. Jedynie piłeczka jest w stanie go postawic na nogi. Jest o wiele lepszym budzikiem niz pełne czułości wołanie(ja) czy masaz i ugniatanie łapkami(Tess). Pogoda nie sprzyja porannemu wstawaniu. Cóż, zima jest porą roku, której nie potrafię zużytkowac. Nastawiamy się z psiakami na przetrwanie.
I na sztuczki, cwiczone intensywnie zimnymi wieczorami!

4 grudnia 2009

Dzień Psa - fotorelacja

Jesienny Dusio...



zaprasza do magicznego świata pełnego kaczek...



Zdjęcie z cyklu: wszyscy mają patyk!



Mam i ja...







Psy w statyce, czyli coś, co w przyrodzie nie występuje...







cdn.

1 grudnia 2009

sobota - Dzień Psa

Sobotę w naszym domu ogłosiliśmy Dniem Psa. Jest wszystko to, co psy lubią najbardziej, czyli gotowany kurczaczek, trochę szkolenia, mnóstwo pieszczot i jeszcze więcej włóczenia się po polach, lasach i łąkach. Wracając z weekendowych treningów agility urządzamy sobie spacer, co tydzień łamiąc prawo dotyczące spuszczania psów ze smyczy. Przykro mi trochę, że bardziej obchodzi mnie szczęście moich psów niż ten pozbawiony sensu zakaz. W sumie jest to całkiem sensowny zakaz, biorąc pod uwagę poziom wyszkolenia psów i świadomości właścicieli.
By dotrzec z placu treningowego do naszego małego oliwkowego wiejskiego domku potrzeba jedynie około 2 godzin, odrobiny chęci, niegrymaśnej pogody i dwóch wspanialych czworonożnych towarzyszy. Ta trasa przypomina trochę wielopoziomową grę komputerową. Zaczynamy od krótkiego spaceru chodnikiem, który, choc paskudnie nudny, daje mozliwośc odpoczynku po skakaniu i bieganiu po torze. Potem etap leśny, fascynujący zarówno latem, jak i jesienią. W ostatnich miesiącach roku zachwyca całą gamą kolorów ziemi, a w cieplejsze dni pozwala skryc się w cieniu drzew. Po drodze mijamy dwa jeziorka, zamieszkane przez sympatycznych znajomych Aidusia(czyt. kaczki), zawsze skore do zabawy(czyt. ucieczki) i konwersjacji(czyt. Aidi szczeka, kaczka słucha). Podczas spaceru leśnymi ścieżkami spotykamy mnóstwo rowerzystów, ludzi z kijkami i biegaczy, a każdy z nich okazuje się byc wielbicielem małych słodziutkich piesków. Tak więc dla małych słodziutkich piesków jest to czas miziania i zachwytu.
Jednak najprzyjemniejsza częśc spaceru to wędrówka po terenach przypominających trochę sawannę, na której Aidi, oczywiście, robi za lwa, a Tecia... za surykatkę? Oficjalnie są to tereny wojskowe, mniej oficjalnie - miejsce, w którym można pojeździc na maszynach podnoszących poziom adrenaliny we krwi. Na codzień jednak służy psom i ani psy, ani kierowcy prawie-rajdowi nie mają nic przeciwko. Początkowo łażenie w tamtych okolicach stresowało mnie dośc mocno, obawiałam się szalonych motorowerzystów, których jedynym zajęciem wydawało się byc rozjeżdżanie małych niewinnych zwierzątek. Szybko przekonałam się, że owi kierowcy wcale nie chcą zrobic krzywdy bezbronnym pieskom, a nawet jeśli chcą, to świetnie się z tym kryją. I chociaż robią wokół siebie wiele szumu(dosłownie...) to wygladają na całkiem sympatycznych w tych swoich kaskach.
Nasza "sawanna" jest też idealnym miejscem do robienia zdjęc. O każdej porze dnia wygląda inaczej. W dzień słoneczna, przestrzenna. Porośnięta wysoką trawą, która sprzyja "głupawce" i sarnim skokom(w roli głównej: Tess). O zachodzie słońca zmienia się w tajemnicze miejsce, pełne zakamarków i nieodkrytych dróg. Promienie przygasającego słońca przedzierają się przez zboże, a psy węszą tu i ówdzie w poszukiwaniu pierwszych śladów nadchodzącej nocy... Robi się cudownie magicznie.
Ten sobotni spacer pozwala mi zapomniec o wszystkich problemach minionego tygodnia. Zbieram siły, ładuję się pozytywną energią, oddychając świeżym, czystym powietrzem, nabieram nowego spojrzenia na świat. I przez ten cały czas dziękuję, że żyję.

27 listopada 2009

Bażant

Bazant jaki jest kazdy widzi.
Opierzony stwór, źródło radości dla każdego psa myśliwskiego. Przyczajony gdzieś w krzakach, niewinnie spaceruje w poblizu polnej drogi, szeleszcząc zeschniętymi gałązkami. Ale niech nie zmylą was pozory - on tylko czeka, by wyfrunąc znienacka, siejąc zamęt i zniszczenie.
Aidek tylko na to czeka. Niesamowicie przejęty obecnością dzikiego zwierza zaczyna się miotac, biegając to w jedną, to w drugą stronę. Choc wygląda na nieco zdezorientowanego, nie daje nic po sobie poznac. On dopadnie tego bazanta, zobaczycie!
W końcu zdesperowany Duś rzuca się w krzaki. Przedziera się przez chaszcze, węsząc i szukając swojej ofiary. I nagle słyszę dźwięk, którego najbardziej się obawiałam... "Plum!"
Aidi ląduje w rowie. Nie hamuje to jednak jego myśliwskich zapędów. Po przeprawie na drugi brzeg zadowolony rozpoczyna dalszą wędrówkę. Postanowiam sprawdzic, czy podąża on jeszcze za bażantem, czy juz za tym, co z niego zostało. Zbaczam troszeczkę z drogi i... "plum!" Mam nogi zanurzone w wodzie po kolana.
Jeśli czekacie teraz na trzecie "plum", muszę, niestety, was zmartwic. Panna Nie-bo-się-pobrudzę uważała, gdzie stawia łapki i chyba po raz pierwszy byłam jej za to wdzięczna.
Wracaliśmy tak w trójkę wesołą gromadką. Ja, mokra po kolana, mokry Aidi, trzęsący się niczym cytoplazma i Tessie, ciesząca się swoją suchością. Naszym śladem zapewne podążał bażant, śmiejąc się pod nosem...

18 listopada 2009

York błotny

Jaka jest róznica między zołwiem błotnym a yorkiem?
Właściwie chyba niewielka. Różnią się tylko ilością rzeczy, które mozna robic w błocie.

Zółw błotny, z tego co mi wiadomo, w błocie tylko przebywa. Natomiast york błotny moze:

- biegac po blocie

- biegac cały w błocie

- taplac się w błocie

- tarzac się w błocie

- zakrztusic się błotem

- wpaśc w błoto, itp.

Okazuje się, ze mozna kogoś wywieśc w błoto, rzucic błotem, gośc w dom, błoto w dom. Błoto ma bowiem róznych zastosowań, a każde sprawia yorkowi błotnemu masę radości. Niestety, kazda blotna rozrywka kończy się mało rozrywkową wizytą w wannie.

Dopiero w trakcie spłukiwania piasku i innego brudu w postaci wszelakiej radośc powoli schodzi z yorkowego pyszczka. W zasmuconych oczkach mozna wyczytac nieśmiałą propozycję - "moze zrobimy sobie małe błotko w ogródku...?"


York błotny w postaci czystej:

Yorka w postaci blotnej nie mam mozliwosci, gdyz moje psy robią rzeczy nieprawdopodobne i szokujące tylko wtedy, kiedy nie mam ze sobą aparatu.
Mogłabym w sumie zrobic zdjęcie ubłoconej wannie. Robi wrazenie.

16 listopada 2009

znów dostępni

Wracamy do świata wirtualnego po internetowej niedyspozycji.
U psów niewiele się zmieniło. Tess nadal jest jednym z najjaśniejszych szelciaków w naszej galaktyce. Przybrała trochę na futrze, na wadze już niestety przybrac nie chciała. Przeżyła też swoją pierwszą kąpiel(ale było strasznie!!!), po której zrozumiałam, dlaczego szetlandów nie kąpie się zaraz przed wystawą.
Aidi natomiast zrobił się bardziej misiowaty. Zarósł troszeczkę i nie jest już goły i wesoły. W związku z obniżeniem temperatury występuje w roli komandosa odzianego w moro lub słodkiego chłoptasia w błękitnym polarku.

Jeśli chodzi o różnice w zachowaniu...
Wskaż 5 róznic:


listopad '09


czerwiec '09

13 października 2009

problemy natury techniczno-anschlussowej

Mieszkanie na wsi ma pewne zalety i wady.
Wlasciwie ma mnostwo zalet i jedna, zasadnicza wade - ogromne problemy z lacznoscia ze swiatem.

Zawieszamy wiec dzialalnosc na czas nieokreslony z powodow technicznych.

3 września 2009

Drugie oblicze yorka

W przeciągu ostatnich kilku lat te psy podbiły serca Polaków. Yorków jak mrówków. W sumie nie dziwię się temu aż tak bardzo - jeśli trafi się na prawidłowy egzemplarz - łatwo jest się w nich zakochać. Mają jednak równie wiele przeciwników, ile wielbicieli. Nie chcę tutaj roztrząsać powodów, dla którego coraz więcej ludzi pragnie posiadać tego małego psiaka, choć trzeba przyznać, że ich popularność wśród miłośników "miniaturek" miała bardzo zły wpływ na tą rasę. Jako że jestem zagorzałą zwolenniczką yorków z charakterem, chciałabym wymienić kilka cech, które prawdziwy yorkshire - jako terrier z krwi i kości - posiada. Bywają one uciążliwe, nieraz doprowadzają mnie do szału, ale to właśnie za nie najbardziej kocham Aidka.
Zadziorność.
Nie, nie chodzi mi tutaj o dziką furię, w którą wpadają zminiaturyzowane szczurki na widok większego czworonoga. Mam na myśli zdumiewającą pewność siebie, z jaką każdy szanujący się york porusza się po ulicach. Nie zdaje on sobie bowiem sprawy ze swoich rozmiarów. Dzielnie maszeruje z wysoko zadartą główką i postawą "świat należy do mnie". Nie ma znaczenia, czy spotka jamnika i owczarka, a nawet jeśli się czegoś przestraszy, to nie ucieknie, tylko zaatakuje. "Atak" w jego przypadku oznacza dziki wrzask, który właściciele tych psów nierzadko mają okazję usłyszeć.
Upartość.
Yorkshire, jak każdy terrier, jest uparty jak osioł. Jest bardzo cierpliwy i nie poddaje się szybko. Znalazł zabawkę schowaną na szafie? Będzie leżał pod szafą, dopóki jej nie dostanie. Rzucana w krzaki piłka gdzieś się zawieruszyła? Będzie węszył, krążył, szukał, aż jej nie znajdzie. Bez względu na to, czy chodzi o zabawki, jedzenie czy miejsce do spania, york będzie chciał zawsze postawić na swoim. Ustępując temu "rozkosznemu słodziakowi" możemy jedynie go rozpieścić. A yorki skłonności do tyranii przejawiają już w dzieciństwie...
Energiczność.
Choć na pewno istnieją rasy bardziej aktywne i pobudliwe od yorkshire terrierów (Tesia? ;) , zawsze starałam się przekonywać ludzi zachwycających się Dusiem, że to nie jest "zabawka, poduszkowiec". To normalny pies, który również potrzebuje się wybiegać. W przeciwnym razie całą swoją energię zużyje w inny sposób... Ofiarą może stać się nasze mieszkanie bądź nasz słuch, możemy wyhodować też sobie yorka-erotomana. Mój mały Dzikus od czasu kastracji całą swoją energię zużywa na męczenie zabawek i aportowanie. Kręci go wszystko, co można pogryźć, rzucić, przynieść. Cieszę się, że wyżywa się na lateksowej kaczce, a nie na moich skórzanych butach...

A tak btw: uwielbiam w yorkach to, że mogę fundować mu różne fryzurki, niekoniecznie z kiteczkami i włosem do ziemi. Mogę go obciąć na łyso, zrobić z niego nietoperza, zrobić mu pędzelek na ogonku... Bo on i tak odrośnie, bez względu na to, jak bardzo go skrzywdzę! ;)

23 sierpnia 2009

Nowa fryzurka

Sprawiając Dusiowi nową fryzurkę, nie spodziewałam się, że wywoła ona tak wiele emocji. Owszem, jest trochę kontrowersyjna, nieczęsto przecież spotyka się wygolone yorki z irokezem i wielkimi owłosionymi uszami. Wzbudzamy więc sensację podczas spacerów. W ciągu jednego z nich dowiedziałam się, że Aidi jest tchórzofretką, królikiem i bardzo brzydkim psem, a Tess została spanielem. Nie muszę chyba dodawać, że jest to radosna twórczość przechodniów?
Przyzwyczaiłam się już do tego, że ludzie zwracają na nas uwagę. Zazwyczaj słyszę za plecami "jakie słodkie, śliczne, etc". Już dawno przestałam słuchać tych komentarzy. Czasem jednak jest to uciążliwe, a jak mam zły humor - cholernie irytujące. Bo, jak dziś słusznie zauważyła koleżanka klubowa, ludzie często zachowują się, jakby nigdy nie widzieli psa na oczy. I nigdy psa nie dotykali.
Trudno jest też nie zwracać uwagi na dzieciaki, które przyklejają się do moich czworonogów ze wszystkich stron. Zazwyczaj nie mam nic przeciwko(pod warunkiem, że "głaskanie pieska" nie oznacza wydłubywania mu oka), bo jest to dobra okazja do socjalizacji. Zresztą chyba byłabym wredna, gdybym na każde "czy można pogłaskać pieeeesskkaaaaa?" odwarkiwała "nie" i zabierała swoje psiaki z daleka od bezbronnego ludzkiego potomstwa ;)

22 sierpnia 2009

Letnie zawody - fotorelacja

PPA Legnica 1-2.08.09











Bałtyckie Zawody Agility 8-9.08.09























Letnie zawody agility

Na początku sierpnia miały miejsce dwa ważne wydarzenia, czyli Puchar Polski Agility w Legnicy i Bałtyckie Zawody w Sopocie. Legnica jak zwykle świetnie zorganizowana, fajny sędzia i nagrody, zakręcone torki. Sopot, choć podobno debiutowali jako organizatorzy, też świetnie się spisali. Sędzia mi trochę mniej podpasował, ale tylko ze względu na sposób mierzenia długości toru - krokami, poza tym miałam wrażenie, że mierzy długość drogi przewodnika, nie psa. Ale jak to mówią, złej baletnicy to i spódnica przeszkadza... Całą winę zwalam bowiem na nieludzki upał. Dusiowi w ogóle nie chciało się biegać, w Legnicy przeżywał jeszcze traumę z Frankfurtu, czyli ten felerny skok. Pozbieraliśmy mnóstwo punktów karnych za takie głupoty jak odmowa na huśtawce czy kładce, mnóstwo wyłamań w slalomie, złe wejścia w slalom... I jak zwykle okazało się, że Aidi, który zawsze na treningach trafia lewym barkiem, nagle nie potrafi wejść dobrze w slalom. Udało nam się raz i to tylko dlatego, że mu delikatnie stronę zasugerowałam. Ogólnie rzecz biorąc, miałam wrażenie, że Aidek się cholernie męczy. I jak tu się odstresować w takich warunkach?

Pomimo tego jestem z Dusia straszliwie dumna. Z Tesi też jestem dumna - ślicznie zaprezentowała się hodowczyni, którą spotkałyśmy w Sopocie. Młoda otrzymała przydomek "Szczypior" i okazała się być najjaśniejszym szetlandem jakiego widziano.

Oby więcej było takich wyjazdów. Bo było przesympatycznie.

31 lipca 2009

W ciągłej podróży

Ciągle gdzieś jeżdżę. Ostatnie półtora tygodnia spędziłam w przeuroczym i przesłonecznym włoskim kurorcie Rimini. Także psiaki miały urlop - Dunio z moją mamą, Tesia z klubowymi znajomymi. Było fajnie, ale tutaj, z ogonami, jest jeszcze lepiej.

Po powrocie czekała na mnie masa niespodzianek. Aidi jadł pedigree, Tess jest wypłoszem, a komputer... popsuł się po raz kolejny. Jako, że nic mnie tak nie irytuje jak brak kontaktu ze światem, podjęłam męską decyzję - idę kupić nowy sprzęt. Ale to dopiero po powrocie, wybieramy się bowiem do Legnicy na zawody agility. Z Legnickimi Polami mam bardzo pozytywne wspomnienia - to tam debiutowaliśmy rok temu.

Chciałabym napisać w końcu post o treści "dziś moje psy dokonały..." jednak moje psy niczego nie dokonują aktualnie, poza ciągłym sianiem zniszczenia i podbijaniem świata. Należy przez to rozumieć darcie gazet, gryzienie butów i spacerowanie po osiedlu. Ale spokojnie, w końcu czegoś dokonają. Liczę bardziej na Aidiego, który jutro po raz kolejny startuje w A1, tyle że po raz pierwszy w Polsce.

Już nie mogę się doczekać, kiedy siądę sobie na kanapie i na kolanach będę trzymać superszybkiego i śmigającego jak ta lala laptopka. Po prawicy mojej będzie leżał Aidi, po lewicy Tesia, na stoliczku kubek z dobrą herbatką, a za oknem będzie zapadał zmierzch...

11 lipca 2009

Szczenię wkurza

Posiadanie szczeniaka jest absolutnie cudownym, niepowtarzalnym przeżyciem.
Jest to niepowtarzalne przeżycie także dla mieszkania.

Ile jeden mały chudy szelciak może narobić szkód przez godzinę? Odpowiedź jest bardzo prosta - nieskończenie wiele. Rozbite dwie doniczki, ziemia wysypana z pięciu, schowane(!) gazety podarte w strzępki, obgryziona wypożyczona(!!!) "Biologia" Villego, kable od niewiadomoczego prodziabane. Jak widać, Tesia używa głównie swoich ząbków. Modlę się, by zaczęła używać także rozumku.
A rano zdążyłam odkurzyć, umyć podłogi, ogarnąć w ogóle....

5 lipca 2009

Wiejskie życie

Ostatni miesiąc to nieustanne podróżowanie między mieszkankiem w Sz-nie a domem w Wołczkowie. Po drodze wpadam oczywiście na treningi, do sklepów budowlanych, ogrodniczych i (nieskutecznie) próbuję zahaczyć o fryzjera i sklep z butami. Cóż, może w tym tygodniu mi się uda?

Wczoraj pogoda okazała się być dla nas wyjątkowo wredna. Byliśmy sobie grzeczniutko raniutko na agility("my" czyli ja, Aidi, Tess i Nikon), poskakaliśmy ładnie, porobiliśmy fotki, ponarzekaliśmy na upały, podyskutowaliśmy, aż w końcu nadszedł czas rozstania. Udaliśmy się grzecznie na PKS, gdyż weekendy całkowicie poświęcamy na prace ogrodniczo/wykończeniowe. Wsiedliśmy, skasowaliśmy bilet(!) i zajęliśmy wolne miejsce. Podróż autobusem podmiejskim do naszej wsi nie trwa wcale tak długo, coś ok. 15 minut. Przez te kilkanaście minut prażyło słoneczko, więc mimo wszystko nie jechało nam się przyjemnie. Naciskając "stop" odetchnęłam z ulgą. Radośnie wypakowaliśmy się na zewnątrz.
Po chwili lunął deszcz.

Nie mżawka, nie delikatny letni deszczyk. To była ulewa, oberwanie chmury. Aidi zmókł jak kura w mgnieniu oka, Tesię, biedne dziecko, które jeszcze deszczu takiego nie widziało, złapałam pod pachę, Nikosia okryłam jego przeciwdeszczowym płaszczykiem i zaczęłam biec jak głupia przez pole. Buty przemokły mi po kilkunastu sekundach, zresztą nic dziwnego, skoro chodnikiem, a potem ścieżką, płynęła woda. Także ubranie było całkowicie przemoczone. Biegnąc, wpadłam w jakieś pokrzywy i osty. Pomyślałam tylko "tak się tworzą powodzie".

Zdążyłam wpaść do naszego domku, wytrzeć psiaki i się przebrać, a przestało padać. Potem wyszło słoneczko, psiaki się wysuszyły, gdzieś koło nas przechodziły burze, ale więcej nie padało.

Tak zmokła Teska, która, jak się okazało, wcale nie jest taka ładna bez kłaków:

Image and video hosting by TinyPic

Ale ona ogólnie wchodzi teraz w taki okres brzydkiego kaczątka.
Image and video hosting by TinyPic


Potem poszłam z piesami trzema na spacer, Majka jak zwykle bawiła się w modelkę, Aidi udawał, że go tam nie ma, a Tess, jak to Tess - biegała w kółko i się darła.

Majka schowana

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Duniu

Image and video hosting by TinyPic

2 lipca 2009

Chwilowa niedyspozycja

Jak to bywa w przypadku korzystania z antycznego sprzętu komputerowego, znów zachorowała mi jakaś część elektroniczna, ponoć bardzo istotna, dla mnie jednak istotne było tylko to, że zostałam bez komputera. Ponownie. Na długo. Na dwa długie tygodnie. A przez te dłuuuugie tygodnie zdarzyło się:

- wystawa. MWPR Szczecin jak zwykle tłoczna, zaskakująco ciepła i owocna, przynajmniej dla mnie i dla psów mi znajomych. Po ringu ponownie biegałam z prt, Impulsem, zdobyłam w pięknym stylu Najlepsze Szczenię w Rasie i właściwie nic poza tym, ale bardzo dobrze mi się z nim szło, więc jestem zadowolona. NSwR to też w końcu coś. No ale jak taki piękny piesek mógł nie wygrać, no jak?

- seminarium frisbee z Darkiem Radomskim. [był Ulfi, Ulfi! ] Duuuużo wiedzy, rzucania, technik i pozytywne wrażenia. Było bardzo sympatycznie, sporo się dowiedziałam i uważam, że najepsze, co może zrobić taki żółtodziób we frisbee jak ja, to pójście na takie właśnie seminarium. Dużo pracy z ludźmi, z czego się ogromnie cieszę, bo to ja się miałam czegoś nauczyć. Zresztą Dunio odstawił oczywiście focha w swoim stylu i Darek delikatnie stwierdził, że mistrzami to my nie zostaniemy... Dusiak i tak jest mistrzem sam w sobie, więc talerzyki mu do szczęścia nie potrzebne.

- Tessulek Myszulek ma trzy miesiące! To bardzo poważny wiek. Z każdym dniem coraz bardziej się zakochuje w tej cudownej rasie, jaką jest sheltie. Jeśli tylko nie trafisz na rąbniętego psychicznie psa, może to być idealny towarzysz, naprawdę. A przy tym inteligentny i do roboty. I śliczny. Ideał!

16 czerwca 2009

Zawody Agility Frankfurt/O

Podczas gdy polscy agilitomaniacy bawili się na Międzynarodowym Pucharze Ras, klub HOP Szczecin wybrał się na Zawody Agility we Furstenbergu(czyli w dziurze pod Frankurtem/O). Wyruszyliśmy troszkę mniejszą ekipą, ale i tak wyjazd był bardzo udany. Troszkę pucharków, fotek, mnóstwo zabawy i pozytywne wrażenia.

Pierwszego dnia zajęliśmy dwa razy 2 miejsce i otrzymaliśmy 2 oceny bdb. W A1 mieliśmy jedną odmowę przed salomem, Duś zaczął się krztusić i wszedł złą stroną. W jumpingu jeden błąd... w slalomie. Byłam także krok od pomylenia ostatniej sekwencji przeszkód, dobrze, że jakoś w porę udało mi się pokonać stres i poprowadzić Aidka poprawnie. Wyprzedził nas totalnie nakręcony border terrier, który drugiego dnia okazał się być nie do opanowania... Dzięki temu udało nam się drugiego dnia zdobyć 1 miejsce i ocenę doskonałą! Ponadto był to bieg na czysto i w normie czasu, tak więc, na pierwszych zawodach w A1, udało nam się zdobyć pierwszą łapkę do A2!!!
Ten Dusiowy przebieg można obejrzeć tutaj dzięki Piotrkowi :)

Nie pobiegliśmy drugiego dnia jumpingu, bo Aiduś przed drugą przeszkodą się poślizgnął i zaczął kuleć. Przestraszyłam się, wzięłam mojego bohatera na ręce i zabrałam go z toru. Zaprzyjaźniony Niemiec biegający z papillonem(zaprzyjaźniony, bo jedyny anglojęzyczny) od razu podbiegł i zaprowadził nas do wetki. Obejrzała Dunia i stwierdziła, że nic mu się nie stało. Dusiek przestał kuleć w momencie gdy zobaczył piłkę. Kocham to prosię.

9 czerwca 2009

Szczenięce pomysły

Do listy Teskowych funkcji mogę z powodzeniem dodać odkurzacz. Mała dokładnie zgarnia wszystko, co znajdzie się na podłodze w domu, a także, o zgrozo!, na ziemi. Szczególnie upodobała sobie zakrętki i kapselki, a także pety. Jakoś tak patologicznie, przecież ona nieletnia!

Jakby tego było mało, dziś postanowiła znaleźć mi zajęcie na popołudnie i powód do zmartwień. Wpakowała się w farbę, i to nie byle jaką, bo olejno-fasadową. Przerażona poleciałam to zmywać pod kran, oczywiście z marnym rezultatem. Zaczęłam dzwonić do różnych ludzi, którzy w moim mniemaniu, mogliby o farbach i plamach z farby mieć jakieś pojęcie. Podczas gdy uzyskiwałam coraz to dziwniejsze porady na temat prania zafarbowanego psa, Tesia nieco zdezorientowana siedziała w zlewie, trzęsąc kuprem. Próbowałam pasty bhp, zmywacza do paznokci, zrezygnowana użyłam pożyczonego od sąsiada rozpuszczalnika. Udało mi się usunąć farbę, obawiałam się jednak, że mała może mieć podrażnioną skórę. Tesia zaliczyła więc dziś swoją pierwszą kąpiel lewej strony ciała. Na prawą jeszcze przyjdzie czas.

Pilnowałam potem, żeby się nie lizała, nie skubała, nie wąchała. Bałam się, że się potruje, zagazuje, lub coś w tym guście. Wyniosłam moje malutkie skrzywdzone biedactwo na krótkie siku. 'Krótkie siku' okazało się prawie godzinnym spacerem, podczas którego Tess bez przerwy biegała wokół Aidka z piskliwym ujadaniem. Biedactwo.



Dzisiejszym wyczynem Tesia uzyskała oficjalny tytuł Małej Cholery.

A Aidi wciąż myśli, że jest kocią skórką...

8 czerwca 2009

Teska jest wielofunkcyjna

Jestem pod dużym wrażeniem wielofunkcyjności mojego psa. Tak krótko się znamy, a poznałam już masę jej zainteresowań. Tess bowiem jest:
- fryzjerką. Uwielbia mnie czesać i wymyśla coraz to dziwniejsze fryzury, oczywiście skutecznie usiłuje zniszczyć gumki do włosów, uważa bowiem, że w rozpuszczonych wygląda się atrakcyjniej.
- ogrodniczką, i to całkiem niezłą podobno. Niestety, nie podobają jej się moje koncepcje roślinne, każdy kwiatek musi być przesadzony(lub ewentualnie zjedzony).
- drwalem, ale akurat to mi się całkiem podoba, bo aportuje ładnie
- szewcem, tylko w drugą stronę
- masażystką, specjalizuje się w masażu relaksacyjnym. Najbardziej zdecydowanie podoba się to Aidiemu, Tesia intensywnie po nim drepcze, a on, w ramach relaksu oczywiście, suszy ząbki.
- mopem. Zasada na jakiej działa Tessomop jest bardzo prosta - pies przyczepia się do nogawki, próbujesz odczepić psa, pies się trzyma, ty psem majtasz, a podłoga się zamiata!



Myślę, że na tym się nie skończy.

Aa, Aidi od paru dni myśli, że jest kocią skórką -.-'


7 czerwca 2009

Teska spacerowa

Zawsze sobie wyobrażałam jak spaceruję po łąkach i lasach a wokół mnie biega moje własne osobiste stadko. Moje wyimaginowane psy zwiedzały okolice wraz ze mną, węsząc i szukając jeszcze bardziej wyimaginowanej zwierzyny. Tess jest z nami od dwóch tygodni a ja już widzę, jaką miałam bujną wyobraźnię...

Z psami sztuk dwie na długi spacer się iść nie da. Na krótkie siku owszem, na smyczy... no, może, z dwoma rozsądnymi dorosłymi - też raczej tak. Ale nie z takim Aidim i nie z taką Tesią. Pies z jeszcze nieodkrytym zespołem upośledzenia i mały szczyl. Nie no, idealnie ;)

Teska ślicznie pracuje na dworze, pod warunkiem, że jesteśmy same. Ładnie przychodzi, siada, aportuje już też, nawet zaczyna zostawać. W momencie, gdy dołącza do nas Duś, traci rozum. I to nie to, że ja od niej wymagam wielkich postępów w nauce przy Aidku, kiedy ona woli się z nim bawić. Gdy ją wołam, ten mały szczoch leci i siada przed Aidim, prawdopodobnie oczekując od niego kliknięcia, smakołyka i pochwały. Powodzenia :}

Uwielbiam też to, że ona mnie zagania. Idziemy sobie spokojnie, a mała zaczyna popylać za mną zygzakiem. W jedną, w drugą, szczek, w jedną, drugą, szczek. Wszystko fajnie, tylko zdarza się jej to podczas nauki chodzenia na smyczy! Trzymam wtedy smycz nad sobą w górze i macham w jedną i w drugą. Wygląda to całkiem jak jakieś rodeo ;) Tylko konia brakuje...

5 czerwca 2009

Małe futrzaste

Dobra, przestaję się maskować. Od dwóch tygodni jest z nami Tess - szelciak, śniade futro, które w przyszłości(mam nadzieję) będzie podbijać agilitowe parkury ;)

A tak na serio - sprawiłam sobie nowego dzieciaka, mała jest po mamusi sportowej i ładnym tatusiu. Z wstępnych obserwacji wynika, że jest bystra i szybko się uczy. Jest najśmielszą dziewczynką z miotu, choć wciąż trochę obawiam się tej 'wrażliwości' sheltie.

Na razie skupiamy się na socjalizacji, socjalizacji i jeszcze na socjalizacji. Mała odwiedza sklepiki, place zabaw, poznaje ludzi. Na treningi na razie jej nie zabieram - ćwiczymy na terenie, gdzie bywa w tym samym czasie PT, jeszcze ją coś zje niechcący, albo podepcze ;)

Ciii, nikt nie kojarzy, że mała ma kwarantannę. Kwarantanna kwarantanną, ale potem pies mi będzie szczał ze strachu na ulicy, i co ja wtedy zrobię? Aidek też szczególnie izolowany nie był i, proszę, jakie mi zdrowe bydle wyrosło.


Potwory i spółka.


Mały zdolny paskud. Nauczyłam ją już siadać, reagować na imię, chodzić na smyczy i czesać. Proszę się nie śmiać z tych ostatnich - najwięcej problemów mamy z dotykaniem itp, bo to straszna histeryczka :}

25 maja 2009

Agility po niemiecku :)

Czyli pierwsze w tym roku zawody agility! Razem z naszym fantastycznym klubem podbijaliśmy niemieckie parkury w Berlinie. I choć większość startowała w zerówkach, mało tego - większość debiutowała, spisaliśmy się świetnie! I w sobotę, i w niedzielę nasze psiaki stały na pudle. Niemcy też powinni nam dziękować - uczyniliśmy te zawody międzynarodowymi ;)

Wyjazd zdecydowanie udany, nie tylko ze względu na piękne Dusiowe ocenki, ale także ze względu na świetną atmosferę. Może to zasługa podejścia niemieckich psiarzy, może to dzięki naszym sympatycznym klubowiczom, może to słoneczko... nie wiem. W każdym razie - bawiłam się świetnie i chętnie wybiorę się do naszych sąsiadów jeszcze raz.

Aidek dzielnie się spisał, pierwszego dnia stanęliśmy na pudle zajmując 3 miejsce w A0! W jumpingu w pięknym stylu załapaliśmy detkę, oczywiście z mojej winy, za co Dusiastego muszę serdecznie przeprosić. Drugiego dnia też całkiem nieźle, miejsca 5/13 i 9/14. Najbardziej jestem jednak dumna z prędkości, Aidek naprawdę świetnie pobiegł, pomimo upału, złamanego pazurka i piszczącej piłki na starcie :]

Do Szczecina przywieźliśmy pucharek, dwie oceny doskonałe i jedną bardzo dobrą! I obietnicę od Pani Trener, że następne zawody to już starty w jedynkach...


10 maja 2009

Niespodziewanka

Mamy malutką niespodziankę, czyli to, co wyszło z Dusiowych sztuczek nad morzem.

Może nie jest to jakiś niesamowity wyczyn, ale jestem z niego paskudnie dumna.
I jednocześnie martwię się, że to już są chyba dla niego wyżyny intelektualne... NEXT! ;)


FILM FILM FILM

9 maja 2009

Awaria

Złośliwość rzeczy martwych... Komputer odmówił posłuszeństwa całkowicie, dopiero kilka dni temu udało mi się namówić go do współpracy. Niestety, potem nijak nie mogłam się dogadać z wejściami USB i zdjęcia, przechowywane na dysku przenośnym, leżały nietknięte. Dopiero wczoraj zabrałam się za fotki - mam morskie, Bountisiowe, wystawowe... Krótko mówiąc - mnóstwo pracy.

Podczas mojej nieobecności... Dużo się działo ;)

Zaliczyłam debiut na Wystawie w Manowie i zabieg na staw kolanowy.
Wystawiałam Emirka w użytkach i zgarnęliśmy wszystko, hah! No, prawie...

14 kwietnia 2009

Morze morze morze

Zaliczyliśmy pierwszy w tym roku nadmorski spacerek!
Słoneczko nas nie zawiodło - towarzyszyło nam dzielnie od początku do końca. Było troszkę wietrznie, ale żadne wiatry nie są nam straszne! Dusiak wybiegał się, pomęczył piłeczkę, a ja pomęczyłam Dusiaka - filmikami ze sztuczkami ;)

Ale czym byłby nadmorski spacer bez morza? Aidi próbował zażyć pierwszej w roku 2009 morskiej kąpieli, ale stwierdził jednak(całe szczęście!), że woda jest za zimna. Pomoczyliśmy więc tylko stópki, ale woda była tak orzeźwiająco zimna, że w zupełności to nam wystarczyło!

Zrobiłam mnóstwo fotek, eksperymentując - uwaga - głównie z moim Helioskiem, czyli na ostrości manualnej. To się nazywa fotografia!