30 kwietnia 2010

Psia strefa

Tytuł dośc dwuznaczny, bo choc na myśli mam oczywiście strefy agilitowe, kojarzyc się może także z miejscem dośc zapsionym. I taka mała dygresja - wynikałoby z tego, że ja w ogóle funkcjonuję w psiej strefie - po kuchni walają się psie miski, w sypialni legowiska, a w samochodzie piszczałki. Na grzejnikach wiszą smycze, po szafach walają się zimowe sweterki, a na półkach z butami Zabawki, Których Imienia Nie Wolno Wymawiać. No i oczywiście dywan z psich kłaków, nieodłączne wyposażenie mieszkania każdego posiadacza rasy kłaczącej.

Więc przejdźmy do spraw przyjemniejszych. I tu na wstępie należy zauważyc, że użyłam słowa 'przyjemny' i użyłam go nieprzypadkowo(!). Otóż wynajmuję sobie torek, śliczny nowy torek (ale nie tak śliczny jak Demolkowy oczywiście ;) przez miesiąc, aby z Tesią pocwiczyc strefy. A dokładniej przenieśc na prawdziwą kładkę i palisadę to, co cwiczyłam z nią na deseczce.
Muszę przyznac, że jest dobrze - choc oczywiście mogłoby byc lepiej, bo dążymy do perfekcji. Ale na pewno nasza success rate jest wyżej niż 70% :)

Na wszelki wypadek wzięłam ze sobą target, ale o ile przy spokojnym przebiegu przypominał Teśce co trzeba zrobic, to w miarę przyspieszania odniosłam wrażenie, że zaczął jej przeszkadzać. Usunęłam go zatem, i po zabraniu targetu miałyśmy 2 lub 3 błędy na kilkanaście.Marzy mi się chwila koncentracji na zbiegnięciu do końca, a potem niech już sobie pruje do przodu tak szybko jak jej się podoba.

Mam tylko jeden problem - wynajmuję ten tor tylko dla siebie, a kładka i palisada są troszkę obniżone. I ja oczywiście ani nie mogę ich przenieśc, ani podwyższyc. O tym wcześniej nie pomyślałam ;)

21 kwietnia 2010

Latająca Akademia DC Szczecin

Ubiegły weekend spędziłyśmy z Tesiakiem na seminarium z Darkiem Radomskim. Jeśli mam byc szczera, to przyznam, że oczekiwałam jakiegoś cudu, ewentualnie magicznego sposobu na rozwiązanie moich problemów na froncie Tesia kontra dekiel. Cóż, okazało się że szelciaki są jednak psami specyficznymi. Psami na które tradycyjne metody uczenia latania na dyskiem nie działają. Psami dla których gonienie dysku jest fajne, ale łapanie już nie. Tak naprawdę nie wiadomo, czy one są psami, bo w sumie w kwestii frisbee bardziej przypominają kota.
Pocieszył mnie nieco fakt, że w sumie moje działania nie były całkiem bezsensowne. To może oznaczac, ze nie jestem kompletnym frizbowym antytalenciem :) Co daje dobre widoki na przyszłośc!

Jeśli chodzi o kwestię Tesi vs. latające spodki, problem opiera się na wycwiczeniu chwytania. Darek pomyslu nie miał, ja wpadłam na wyklikanie, choc tutaj pojawia się problem właściwej motywacji - to dla psa zabawa, czy wykonywanie polecenia? Wychodzę z założenia, że będę uczyc ją chwytu, nie samego aportu, a pasji w przynoszeniu talerza Tesi nie brakuje. O wynikach naszych starań mamy raportowac, kto wie, może dokonamy jakiegoś przełomu?

16 kwietnia 2010

Fotosprzyjająca wiosna

Pokuszę się o wstawienie zdjęc w ilości dostosowanej do aktualnych warunków atmosferycznych :)































I tym wesołym akcentem kończę tą jakże tresciwą notkę.
:)