2 kwietnia 2013

Wyjaśnień słów kilka

Bardzo mi miło, że mój blog ma tylu czytelników ;)

Przez ostatnie maile i wiadomości poczułam się zobligowana do napisania usprawiedliwienia, bo nasze milczenie można omylnie zinterpretować.

Pół roku temu miałam mały wypadek samochodowy, moje auto zostało uderzone przez jadący samochód w tył, na szczęście nie było ze mną psów, które zazwyczaj jeżdżą w bagażniku. Doznałam urazu kręgosłupa, wsadzono mnie w szpitalu w kołnierz ortopedyczny i po zakończeniu leczenia wysłano na rehabilitację, która ciągnęła się, i ciągnęła... O bieganiu nie było mowy. Pozostawały nam sztuczki i spacery.

Około dwóch miesięcy temu powoli zaczęliśmy wracać do życia sportowego, mogłam biegać po prostych liniach i miękkich nawierzchniach bez bólu, a pieski widywały przeszkody. Niestety, życie lubi robić mi obrzydliwe niespodzianki - nieszczęśliwie uszkodziłam sobie kolano. Zdiagnozowano naderwanie więzadła krzyżowego przedniego i uszkodzenie łękotki. Przez jakiś czas pomykałam o kulach, przekonując się, że kelpie nie nadaje się na psa asystenta niepełnosprawnych :P

Wszystko wskazuje na to, że czeka mnie zabieg rekonstrukcji więzadła, a po nim znów rehabilitacja. Wszelkie kciuki, co by wszystko szło gładko, mile widziane!

W związku z unieruchomieniem i odcięciem od psich sportów miałam kilka przemyśleń ;) Przede wszystkim, proszę cieszyć się i dziękować za każdym razem, gdy znajomi i rodzina podczas zwyczajowego składania życzeń mówią "no i... ZDROWIA", bo tego nigdy za wiele.
Po drugie, należy się cieszyć tym, co sprawia nam szczęście :) Kiedy powracałam do zdrowia po pierwszym urazie, marudziłam, że nie mogę biegać, ale wędrowałam z psami dziennie x kilometrów. Gdy nie mogłam nawet chodzić i byłam bliska załamaniu, postanowiłam cieszyć się, że mam dwie zdrowe rączki, którymi mogę pogłaskać pieski. W życiu liczy się nie to, ile razy upadniesz, ale ile razy podniesiesz się i będziesz walczyć dalej. Ja wiem, że mam o co walczyć, do czego dążyć. Wciąż mam niespełnione marzenia, które zamierzam zrealizować. W tym momencie mojego życia nie ma znaczenia, czy pojadę na Mistrzostwa Świata czy zawody o pietruszkę, czy przebiegnę maraton czy zaliczę poranny jogging z psami - bardzo chcę robić to, co w życiu daje mi szczęście i zrobię wszystko, by jeszcze raz tego posmakować.
Kolejna sprawa - swoje potrzeby powinno się stawiać na pierwszym miejscu. Nieważne, jak bardzo wkręceni jesteśmy w pracę z psami, jak wiele czasu im poświęcamy - są takie chwile, kiedy trzeba myśleć o sobie, ponieważ bez sprawnych, odpowiedzialnych właścicieli na nic psom zawody, bieganie i przeszkody. One będą towarzyszyć człowiekowi i w dobrych, i złych chwilach - do tego zostały stworzone i to właśnie to uważają za swój cel w życiu. Przy podejmowaniu decyzji o wzięciu psa należy różne wypadki wziąć pod uwagę i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy jeśli mi się coś stanie, ktoś pomoże mi z czworonogami? wyprowadzi na spacer? I w tym miejscu dziękuję moim przyjaciołom za doskonałą opiekę nad Teśką i Nilką...

Żeby nie zrobiło się zbyt melancholijnie, nie-psio tym razem:


Optymistom w życiu jest lepiej :)