24 listopada 2011

O Tesiaczku-Prosiaczku

Na dworze robi się coraz zimniej, więc pora, żebym zaczęła na to narzekac ;) Chociaż trenujemy dużo i bardzo dzielnie (mini-dowód), do spacerów podchodzimy mało euforycznie. Oczywiście jak już się zbierzemy to jest bardzo miło, ćwiczymy sobie jakieś głupotki z samokontroli na chodnikach albo pracujemy nosem. Szukanie rękawiczki pod stertą liści jest bardzo na topie w tym sezonie, opracowałam nawet leśny sposób chowania psa - zostawiam ją na "siad-zostań" za jakimś większym drzewem, a mój szelciak sprawdza jak bardzo jest w stanie wygiąć swoją szyję bez poruszenia żadnej z łap. Przekomiczny widok, postaram się go uwiecznić na zdjęciu ;)

Oprócz zabaw będących zabawami w całym tego słowa znaczeniu, staram się także zamienic uliczny stres Tesiaka w zabawę. Szarpiemy się na chodniku, klikamy nose toucha pod wiaduktem, przez który przejeżdża pociąg i klikamy dotykanie i walenie klapką strasznej maszyny wydającej bilety. Chciałabym żeby odniosło to jakiś skutek i żeby Tesiaczek radził sobie lepiej w centrum miasta. Niestety, niekiedy jedna ciężarówka/sprzątaczka z miotłą jest w stanie popsuć wszystko, uruchamiając lawinę lęków i niepewności. Ale my się nie poddajemy, mam nadzieję, że kiedyś mój szelciak przejdzie cały spacer chodnikiem z wysoko podniesionym ogonem.

Żeby zobrazować nasz problem posłużę się doskonale znanym przykładem. Wszyscy na pewno znają Kubusia Puchatka i jego przyjaciół, prawda? Otóż mój Tesinek jest Prosiaczkiem. W całej swojej Prosiaczkowatości. Jeśli ktokolwiek zapomniał o wielkim sercu i troche mniejszej pewności siebie Prosiaczka, do lektury marsz!

2 komentarze:

  1. Tesiaczek-Prosiaczek jest rozczulający!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super posty.:)
    Blog przeczytałam..
    Zapraszam do mojego, ale dopiero zaczynam :]

    OdpowiedzUsuń