11 sierpnia 2010

PPA Legnica 2010

Płatająca pogodowe figle Legnica wywołuje u mnie przemiłe wspomnienia związane z Aidkowym debiutem. Po ostatnim weekendzie także związane z Teśkowym... wice-debiutem ;)

Tesiek, wylansowany po obozie z wypasionym trenerem, zdecydował się na podbój wszechświata. Intensywnie pchała się na podium, pomimo tego, że w sobotnim biegu pańcia strasznie chciała jej zepsuc strefkę ;) a w niedzielę stwierdzila, że ona generalnie strefek do szczęścia nie potrzebuje. No i miała rację... Na sześc biegów - każdego dnia A0 i dwa jumpingi - wszystkie miały miejsca podiumowe. Przywiozłyśmy do domu super szarpaczki, smakołyczki i słodkie medale z odciśniętą łapką.

Pomimo strefkowo-kładkowego przygnębienia zawody były naprawdę sympatyczne. Owszem, było mokro, owszem, błotka też trochę było, ale nie spotkałam ani jednego zawodnika, któremu deszczowe apogeum popsułoby humor ;) Nawet wtedy, gdy niektóre psy stanowczo odmawiały pokonywania toru, chowając się w tunelach ("pańcia, jak chcesz to biegnij dalej, ja tu poczekam..."). To właśnie jest jedna z magicznych rzeczy związanych z agility, które dostrzegasz jeżdżąc na zawody - czy się topisz w błocie, czy smażysz w upale, i tak cały czas bawisz się doskonale.

Dziwnie jest znowu biegac w zerówkach, gdzie cała sztuka prowadzenia psa na torze opiera się na zapierdzielaniu przed siebie, co zresztą widac po oszałamiającej prędkości mojego suka, wynoszącej ponad 5 m/s. Mój agilitowy móżdżek stanowczo oddzielił sobie openy od zerówek. By przekroczyc tą magiczną granicę, muszę opanowac kładkę - a właściwie sukę na kładce i nauczyc Teśkę zawijac się jak naleśnik wokół odkosów - czytaj "ciasne skręty". A potem nastanie sezon na Teśkę!







Moja fotorelacja tu.

1 komentarz:

  1. Nie ma wersji po pl i nie bedzie wkurzylam sie na bande idiotow z dogo ktora mi zniszczyla galerie i blog bedzie tylko po szwedzku

    OdpowiedzUsuń