4 lutego 2010

Zaspa po zaspie

Ostatni weekend spędziłam w najpiękniejszym mieście w Polsce, we Wrocławiu. Wypoczywałam, zwiedzałam, troszkę pobalowałam i popadłam w absolutny zachwyt. To z pewnością nie była moja ostatnia wizyta w tym mieście. Ale na razie moje plany na przyszłośc pozostają tajemnicą ;)

Jako że psy zostały w domku, rozleniwiły mi się strasznie. Stęskniłam się za nimi okrutnie, brakowało mi tego Tessowatego rozdartego pyska i Dusiowej mordki. Podczas drogi powrotnej myślałam tylko o moich potworach, spacerach i innych przyjemnych rzeczach związanych z zimą na wsi. Nie mogłam się doczekac, aż zabiorę je na dłuuugą wędrówkę po śnieżnych zaspach i pozwolę biegac do utraty tchu.

Jak planowałam, tak zrobiłam. Ba, nawet udało mi się udokumentowac częśc spaceru. Pierwszą częśc. Druga bowiem okazała się przeprawą na miarę eskimoskich wędrówek po Alasce. Wybraliśmy się na spacer tą samą trasą co zwykle, przekopując się przez zaspy śniegu. Początkowo spacerowaliśmy radośnie po drodze leśnej, biegając za piłką(psy) tudzież podziwiając widoki(ja). Postanowiłam wrócic niecodzienną trasą, wiodącą przez polanę często odwiedzaną przez sarny. Choc dośc często podążam ich śladami, mam świadomośc, że tereny, z którego my czerpiemy tyle radości, są dla nich schronieniem i miejscem, w którym powinny czuc się bezpiecznie. Przy takiej pogodzie psy nie są w stanie wyniuchac ani jednego zwierzęcia, nie mówiąc już o pogoni za sarną czy królikiem. Tak więc jesteśmy całkowicie nieszkodliwi dla leśnej fauny ;)

Droga, którą wracaliśmy okazała się całkowicie niemożliwa do pokonania. Zaspy sięgały mi do pasa, psy zakopywały się z kazdym ruchem coraz bardziej. Do tyłka Tess przyczepiały się kulki śniegowe nieziemskich rozmiarów, cięższe od niej samej. Aidka trudno było dojrzec pośród ogólnego zaśnieżenia. Majka bawiła się w słonika Jumbo, wachlując uszami przy każdym skoku. I tak pokonywaliśmy zaspę po zaspie, a końca nie było widac. Gdy w końcu udało nam się dotrzec na główną drogę, padnięte psiaki ledwo ruszały łapami...

Wymęczone i szczęśliwe spały do wieczora, łaskawie zwlekając się z kanap na kolację.

Tak oto spacerowaliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz