7 lipca 2010

Mamo, napraw mi psa

Niejednokrotnie na komplementy dotyczące mojego Tesiaka odpowiadałam "Tak, jest świetna, tylko boję się, że ją sobie popsuje". Po ostatnich zawodach mam kilka przemyśleń i z niepokojem stwierdzam, że niektóre wyczyny Futra ocierają się o agilitowe zepsucie.

Miałam nadzieję, że nie będę musiała tego pisac, ale strefy nam troszkę leżą. Tylko troszkę, bo na treningowym torku rozłożonym przy ringu głównym Tesia miała 100%. Myślę, że zryła strefę na kładce z nakręcenia, a jak nie od dziś wiadomo - nakręcony pies zazwyczaj przestaje myślec. Obawiam się, że podczas przebiegów trudno jest jej opanowac się na tyle, by w tą strefę trafic. Martwi mnie to niezmiernie, bo nie ma nic gorszego, niż wymaganie od psa zatrzymywania na strefie, gdy dotychczas uczony był zbiegania. Tylko z moich obserwacji wynika, że Tesia zupełnie inaczej pokonuje pojedyncze przeszkody, a inaczej sekwencje - o ile w krótkich pamięta o kładce, w długich ma już z tym problem, a w przebiegu sobotnim kładka była przedostatnią przeszkodą.

Mam totalny mętlik w głowie, co kwadrans zmieniam zdanie co do sposobu pokonywania kładki, czuję się absolutnym żółtodziobem i nie chcę podejmowac takich decyzji. Przeklinam swój pomysł na uczenie zbieganych ("to przecież taki mały pies..."), fakt, że mieszkam na zadupiu i brak doświadczenia. Chciałam się wstrzymac z decyzją do obozu, ale to jeszcze kupa czasu i nie chcę go marnowac. Inna sprawa, że nie i tak nie mamy gdzie cwiczyc stref.

Więc zanim tupnę nóżką i zrobię naburmuszoną minkę napiszę jeszcze optymistycznie - Tesia jest młoda. Jeszcze mamy czas. Jeszcze wszystko da się naprawic...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz